Usiadła na łóżku z pudełkiem na pół roztopionych lodów bakaliowych i obejrzała swój ulubiony serial. W trakcie przerwy reklamowej przeszło jej przez myśl, że jest dobrze. Spędzanie weekendu samej ze sobą też jest fajne. Niemal natychmiast odezwała się jej druga osobowość. Przecież zaledwie 3 tygodnie temu to byłoby nie do pomyślenia. Po napisach końcowych i ostatniej łyżce lodów bakaliowych poczuła, że nie ma co ze sobą zrobić. Poszła do kuchni zaparzyć swoją ulubioną zieloną herbatę w swoim ulubionym kubku. Postawiła kubek na stoliku i położyła się na łóżko. Skuliła się i cicho zaczęła płakać. Chociaż minęło trochę czasu ona wciąż, każdego dnia niespodziewanie dostrzega coś związanego z nim co wyprowadza ją z równowagi. Ma wtedy ochotę uciec, wybiec, zostawić to wszystko i rozpłakać się. Ale nie może, musi być silna. Musi pokazać, że jej nie zależy i nigdy nie zależało. Zawsze chciała być wolna i niezależna. To co, że zeszła całe miasto w poszukiwaniu czegoś fioletowego zamiast leżeć w łóżku z temperaturą. To nic, że już mieli plany na najbliższe 50 lat. To nic, że wszyscy już szykowali się na ich ślub. Jak stopklatki zaczęły jej przed oczami stawać sceny z tego dnia, a właściwie nocy i nie tylko. Zawsze pojawiały się w najmniej odpowiednich momentach i przyprawiały o mdłości. To uczucie stało się "normą". Było jej niedobrze kiedy wstawała, szła do szkoły, była w szkole, wracała do domu. Kiedy mijała znane do znudzenia krajobrazy za oknem pociągu. To uczucie odbierało jej siły. I być może każdego dnia coraz mniej, ale codziennie w inny sposób czuła. Herbata w kubku już dawno wystygła. Jak zwykle przeleżała tak całe popołudnie. Bez sił by się pozbierać, żeby pokazać, że gówno ją to obchodzi. Wiele rzeczy przestało ją interesować, coraz mniej bawiło. Z wciąż uśmiechniętej dziewczyny stała się zamkniętą w sobie egoistką. Poszla do łazienki żeby zmyć zaschnięte ślady porażki. Kiedy spojrzała w lustro jej duże niebieskie oczy nie wyrażały kompletnie nic. Nie było ani śladu radości, zauroczenia, zaciekawienia. Był tylko strach, że druga szansa już się nie powtórzy. Bo chociaż nie był tym jedynym, nie był ideałem, nie był nadzwyczajny to był kimś kto przez krótki okres czasu "brutalnie" wkroczył w jej świat. Odnalazł sie w tym bałaganie, dopasował do puzzli składających się z milionów elementów. Tak nagle się pojawił i tak nagle zniknął. Zostawił jeszcze większy bałagan niż zastał. Z dnia na dzień wszystko obrócił o 360 stopni kiedy ona nawet zdążyła się przyzwyczaić. Tego wieczoru herbata wylądowała w zlewie, a ona spędziła bezsenną noc w swoim łóżku by rano wstać i zagrać to całe przestawienie jeszcze raz. Aż w końcu któreś z nich...
Pozwolę sobie pozdrowć tylko Anuć, która jest. Znosi, pociesza, poprawia humor. =*