tyaaa
wiem, że kolaże
(jeśli powyższą zlepkę ciasnych zdjęć można takowym terminem nazwać),
nie są moją mocna stroną
z resztą jak i pozostałe artystyczne środki wyrazu
sobota
ferie zaczęły się... no właśnie... jak?
poranny, sobotni wyjazd do HC nie wypalił, bo Meg nie dojechała.
spacer z Kiarą udany, baaardzo długi, psiak zaspokojony.
wieczór, a raczej "ty, ja, noc i... wyżera" również zacnie.
żarcie, żarcie, żarcie i brecht, duużo brechtu
za sprawą nocującej u mnie psychopatki
(nie muszę chyba pisać imienia i nazwiska, które i tak na tym PB pojawia się dosyć często)
niedziela
Co u V?
zaszła w ciążę
wcale jej tego nie życzyłam, ale z racji tego, że poczęcie warunkowało jej pozostanie w stadzie, jestem niezmiernie szczęśliwa, że Płochacz w końcu coś wskurał.
z drugiej strony zawiodłam sie na kobyle, która stanowczo odmawiała jakichkolwiek bliższych stosunków z ogierem, uległa mu po jakimś czasie
paskudny męski ogierystyczny dominator
V chodzi w kuligach
wspaniale zeszczuplała
ma przepiękną sylwetkę
pracuje w saniach wspaniale, jest chętna, biega szybko, uciągnie sanie wszędzie
jestem z niej dumna
pod siodłem, jak zawsze
bez rewelacji
na nowe wędzidło nie zareagowała nijak
nowe żelastwo z rolkami do zgryzienia i tyle
ale teren i tak był przyjemny ;]
wyszalałyśmy się po śniegu ;]
jutro Kato :D yyy tzn. BB, mamo B-)