Ok, dobra. Ostatnie zdjęcie z DMB :D.
Dwa w-f w poniedziałek (jakiś dziwny tor przeszkód XD) + w-f w czwartek (gimnastyka, gimnastyka!) + biwak w Goniądzu (ponad 200 przysiadów, bieganie po szkole, dzikie pląsy 3 razy pod rząd o różnych porach dnia i nocy, przejście kilkanaście km w dzień jak i w nocy, pajacyki, diabełki, 60-tka, dziwne zabawy i do tego droga krzyżowa) = odpadnięcie nóg, paniczny strach przed schodzeniem po schodach, zmęczenie jak nigdy i zakwasy na miesiąc.
Tak, to tego mi brakowało. 22 luty - Dzień Myśli Braterskiej...
Hmmm... Dzień I: po co ja tu przyjechałam? Jakaś dziecinada totalna. Co oni dają do jedzenia? Czemu tamten kolo tak się rządzi? Ale fajny ten rajd o północy. Ja chcę spać, a nie się musztrować ;<
Dzień II: Nigdy więcej nie zapłacę za to, żeby ktoś darł na mnie ryja i ustawiał mnie gdzie chce! Nigdy więcej żadnych głupich obozów! Nienawidzę tego kolesia, bo na mnie krzyczy! Masakra jakaś. Te dzieci są jakieś wściekłe i nienormalne. Co ja tu robię?! Ale obiad był dobry.
Dzień III: Chcę tu zostać, czemu to już koniec?! Kiedy następny raz? Uwielbiam was, będę tęsknić, czemu tak krótko?!
Dziś w szkole mundur uratował mnie przed odpowiedzią z rosyjskiego, chyba muszę kupić nauczycielce czekoladę :D Dać im po du.. dać im po du... dać im po duuużej czekoladzie :D
A tak ogólnie to git. Poza matmą, ale to osobna historia XD. Przygotowania do matury jak najbardziej. Jazdy też nieźle (poza kilkoma przypałami :) ). Półroczne plany prawie mamy :>. Harcówka bedzię piękna, bo dostaliśmy krzyż, oczywiście przy ogniu.
Za dużo informacji. Za mało czasu. Za dużo lekcji. Za mało chęci do nich :B