***
- A wiec jak się dowiedziałam nasza kochana Tylor rozwscieczyla Najstarszego bo ukradła mu jedno świecidełko ...
- Ale on pie ...
- Kochanie daj mi dokończyć - zacisnęłam wargi zeby nie krzyknąć na nią.
- Skarbie wyjżyj przez okno proszę - napotkała pytające spojrznie Malcolma - oj kochanie zrób to i powiedz czy wasz przezroczyty przyjaciel wciąż tu jest .
- Nie ma - zmarszyliśmy równoczenie brwi no bo do czego ona zmierza????
- Oj jak zwykle wywiązał się z umowy - wyszeptała zadowolona - kochani nasz potworny archanioł poszedł na umowę z naszym świetym archaniołkiem ... ups byłym ... zapomniałam ... która mówiła że jezeli Gabryjel będzie posówał Tylor to Chamuel usunie swoich piekielnych znajomych spod bramy i duchy będą wolne w ramach czego podziemie ich nie schwyta w swoje sidła więc biedak zrobił to narażajac sie ale dziwi mnie fakt że to co się dzieje z twoim kochankiem...uh kochankiem nie z tej ziemi ...jest inne .
- W sensie ?
- On sie nie zmienia w śmiertelnika tak jak inni aniolowie ani w nefilima ,tylko dzieję się z nim coś złego i coś gorszego niż upadek więc pozostaje nam odkryć dlaczego tak się dzieje i podejrzewam ze Ty powinna znać odpowiedź .
- Udzielę jej tylko powiedz mi o co chodzi w tej umowie - zaciągnęłam sie powietrzem .
- Hmmm idiotko , prubóję ci powiedzieć że jak byś powstrzymała swoją małą to by nic się mu nie stało - gdy to wypowiedzała skuliłam się na tym krześle , przecież oni wszystcy słuchali .
- Gabryjel upadł bo chciał ratować duszę zmarłych od piekła , bo ty rozgniewałaś totalnego kretyna, za co on oczywiściee ukarał ciebie , bo ty to zaczęłaś i na tobie miało się skończyć , tylko powiedz mi czemu Gabe musi walczyć ze swoim własnym demonem skoro ty jesteś ....
- Nie jestem śmiertelna ... -wydukałam zawstydzona .
- Dzięki boże że mogę ją zabijać do woli - Ariel chwyciła nóż i przystawiła mi do gardła w oczach miała gniewny błysk .
- Ariel ! - wrzasnęli wszyscy w kolo.
- Ona to zaczęła , sprowadziła na ziemię chaos a najstraszy dobrze wiedział co robi , zciągnęłas na złą drogę Gabryjela poslannika Boga i rozkochałaś w sobie dwóch nefilimów - jej głos ociekał jadem - prawda Malcolm ? - chłopak odwrócił swój wzrok ode mnie.
- Dał ci niesmiertelność za co ? - splotła palce - Bo do jakiego celu już wiemy , chciał żebyś pomogla z upadkiem reszty niebiańskiego społeczeństwa ale widać jeden Gabe mu starcza .
- Ratował Drake`a - szepnełam cichutko , byłam wykończona .
- Idiotko ! Myslalaś że pozwoli umrzeć synowi ?! - powiedziała to głośno i wyraźnie nie widziałam reakcji chłopaka siedzącego krzesło obok ale poczułam lód który objął moje serce.
- Drake uspokój sie , stary - Dominic cicho i wyraźnie wydał polecenie jak do niegrzecznego dziecka a ja poczułam jak chłod mnie opuszcza ... więc miał moce jak jego tatuś.
- Miałam z nim umowę , nie umiałam sobie poradzić , więc za jego życie kazał mi służyć sobie wiecznie a ja się zgodziłam i jeszcze wtedy nie miałam pojecia kim jest jego ojciec.
- Już wiem dlaczego Twój Gabe nie może przemienić się w upadłego tylko się męczy .
- On nawet nie przyjmuje mojej krwi - Drake jak nigdy był opanowany .
- Bo posówał upadłego anioła , mało tego ten aniołek nie był wystarczająco czysty bo się ułożył z drugą stroną i stał sie pół demonem ... tak myślałam że nie masz pojęcia o sztuczkach Chamuela - Ariel prychnęła na widok mojej miny - co panowie bardzo jej pożądacie ... no cóż jest w waszym guście anioł i diablica w jednym...
- Ja chciałam tylko pomóc - podniosłam głos i spojrzałam na dziewczynę wyzywająco .
- Hmmm pomogłaś kochanie - tylko spójrz jak twoja pomoc zrujnuje świat.
- Uda nam sie będziemy walczyć - Malcolm podszedł do stołu i uderzył pięścią w blat .
- Dopóki on nie pokona samego siebie to nie mamy co liczyc na wygraną - Ariel wskazała dłonią w stronę salonu w którym w niespokojnym śnie trwał Archanioł Gabryjel.
- A teraz zrób nam mocnej kawy bo mamy całą noc czuwania przy naszym świętoszku , do tego trzeba zabezpieczyć dom przed Chamuelem - Ariel wydawała polecenia bez mrugnięcia okiem - zrobię to z Dominickiem .
- Zabezpieczyć dom ? - zapytałam zdezorientowana .
- Czy ty myślisz że Chamuel nie przyjdzie go zabrać ? Sam go stworzył ... z Twoją pomocą , on nie będzie kazał mu walczyć bo będzie mu kazał przyjąć swoje drugie JA.
- Czemu nam pomagasz ? - zacisnęłam ręce na kolanach bojąc się odpowiedzi.
- Ze względu na niego - demonica spojrzała na Dominicka który pomagał Malcolmowi z kawa.
- Żartujesz ? - prychnęłam a ona zerknela na mnie dziwnie - Jezu ty nie żartujesz kochasz go.
- Jest moją słabością i lepiej żeby nikt o tym nie wiedział bo nie mam ochoty powtarzać twojego błędu - gniewny błysk przeszył jej spojrzenie , patrzyłam jak zabiera kubek z parującą kawą od swojego chłopaka i obdarza go cudownym uśmiechem a cała jej twarz się zmienia .
- I jeszcze ... Ty musisz nam powiedzieć wszystko od początku , musisz nam zaufać - Ariel powiedziała to twardo i z przekonaniem - a my musimy ci uwierzyć , bez względu na wszystko - tutaj spojrzała groźnie na Drake`a - dla niektórych z was wiele z tego co powie Tylor będzie dziwne i nie normalne ale są dowody więc otwórzmy umysły .
- Jesteś gotowa ?
- Nie - zastanawiałam się co powinnam ukryć a czego nie ale jej wzrok mówił że mam mówić prawdę i wszystko jak na spowiedzi ... do której nigdy nie chodziłam zresztą ...eh .
- Nie mamy czasu zanim zacznie się wojna między dobrem a złem musimy wiedzieć dużo więcej niż wiemy , bo inaczej bedzie po nas , nie mamy takiej siły jak najstarszy...niestety , musimy poznac swoje moce , slabosci oraz mocne strony.
- To wy mi powiedzcie najpierw odkąd wiecie że jesteście Nefilimskimi herosami ? - musiałam wybadać czy znają rodzicow , wszyscy jak jeden mąż spojrzeli na demona który uśmiechnał się ze skromną fałszywością .
- acha ... yhm ... no więc ta historia jest zawiła i poplątana - postanowiłam że oszczędze Drake`owi tych częsci gdzie Gabe zaglądał do mnie po nocach to chyba by była dobra decyzja...
- Jezu mów a nie owijasz - chłopak rozsiadł się wygodnie i podniósł do ust czarny kubek przy tym patrzył mi prosto w oczy a ja byłam speszona jak nie wiem co.
- Pewnie niektóre fakty będzie wam ciężko przyswoić ... więc jestem upadłym aniołem miłości - rumieniec jak zwykle pokrył moje policzki , przełknęłam głośno ślinę .
- Jak to się stało ? - chyba całą moją prywatnosć szlag zaraz trafi.
- Zakochałam się w smiertelniku imieniem Cezar ...
- Mówisz o Greenie ? - Malcolm podniósł na mnie wzrok i przyjarzał mi sie uważnie..
- Tak nie wiem jak to jest ze go znacie , on miał zniknac raz na dobre , tak mi powiedzili - odparłam spokojnie ale poruszenie jakie wywołałam tym wyznaniem w pokoju nie wróżylo niczego dobrego.
- Ty on był Nefilimem jak my - w kuchni zapadła grobowa cisza a ja myślałam ze zemdleje , przypominało mi sie jak próbował mi coś powiedzieć w snach ale zawsze coś go powstrzymywało .
- Cezar Green był moim i Shane`a bratem - nie no on chyba nie wiedział co mówi ...
Obawiałam się jednak ze mówi prawdę , nigdy nie był tak śmiertelnie poważny ... Ciszę jaka zapanowała w kuchni przerwał grzmot na zewnątrz , brzmiał jakby niebo pękało na pół .
- Nie żyje ... więc - zamyśliłam się i próbowałam sobie przypomnieć coś co mi powiedział kiedyś bart Jeremiel.
- Wiec musimy założyć że archaniołowie wiedzą o istnieniu Nefilimów ... nie jest dobrze - dziewczyna spojrzała ze strachem na Dominica , wiedziałam jak bardzo się teraz wystraszyła że go straci .
W salonie rozległ się krzyk przepełniony cierpieniem i nie brzmiał jak ludzki .
- Ariel! - wszyscy zerwali się z miejsc i pobiegli a ja siedziałam jak zamurowana bo kompletnie nic już z tego nie rozumiałam.