***
Siedziałam tak jeszcze chwilę upajając się jego bliskością która grzała moje serce i duszę jak promyczek słońca aż hałas na korytarzu nie przerwał mi tej błogiej chwili ... moze nie szczęśliwej ale błogiej na pewno.
- Jezu co to jest ?! - pisk za drzwiami należał do Malcolma , zmrużyłam oczy i wstałam z podłogi , na ziemię spadła książka która osunęła mi sie w tym samym czasie z kolan.
- Malcolm - otworzyłam drzwi z rozmachem a on podskoczył do góry ze strachu - co ty tu robisz ?
- Po głębszym zastanowieniu postanowiłem cię popilnować - przejechał dłonią po swoich czarnych włosach .
- Ale ja jestem dorosła i sobie poradzę - odparłam trochę zdziwiona , miałam nadzieję że braciszek nie maczał w tym palcy , chciałam żeby ta troska pochodziła od samego chłopaka.
- Nie zostawie cię tu samej uparta dziewucho - przestawił mnie delikatnie i wszedł do środka rozglądając się uważnie po ścianach , przez chwilę zatrzymał wzrok w jednym kącie ale za chwilę żucił się na łóżko jakby nigdy nic.
Ja w ciszy wróciłam do wertowania ksiąg , podniosłam z podłogi tą którą upuściłam i przyjrzałam się obrazkowi narysowanemu na stronnicy która się otwarła kiedy tomisko spadało . Obrazek przedstawiał zegar dusz ... zamarłam , drżącymi rękami dotykałam delikatnie strony , czytałam tekst dwa razy ale to nic nie dawało , kompletnie nic tam nie było.
- Gdzie jest kibel ? - chłopaki... - pomyslałam .
- Możesz się lepiej wyrażać , wiem że żyjesz w warunkach spartańskich ale wiedz że jestem kobetą - odparłam z wyniosłością i wskazałam kierunek.
- No facetom cycki nie rosną kochanie - cały Malcolm - chyba że u Dominika .
- Doprawdy śmieszne - wymruczałam pochłonięta dalej przeglądaniem tego samego teksu , na pewno pominęłam coś bardzo istotnego ... tylko co.
- Jak ci coś powiem istotnego na temat tej strony to pozwolisz się zabrać do mnie do domu ? - podskoczyłam jak oparzona .
- Malcolm ja cię uduszę .
- Odpowiedz - popatrzył na mnie srogo .
- Okay ale pod warunkiem że będzie to bardzo istotne .
- Zapewniam że tak - wyrwał mi z rąk książkę i włożył sobie do spodni .
- Co ty wyprawiasz ?!!! - wykrzyknęłam oburzona , wstałam na równe nogi i tak wiele nie pomogło bo przerastał mnie o głowę , zapatrzyłam sie na chwilę w tą intensywną zieleń jego oczu .
- Jedziemy - złapał mnie za rękę i wyciągnął z pokoju .
- Nie będę się opierać puść mnie żesz wreszcie - puścił moją rękę w końcu , szliśmy teraz korytarzem po omacku a cudowne ukojenie szło za nami , cały czas czułam go .
Doszliśmy do jego dżipa , ja wściekła a on cichy , wsiedliśmy i w tym samym czasie trzasnęliśmy drzwiami .
- Słuchaj jak bedziesz tak się zachowywać to długo nie zostaniesz przy życiu !!! - wydarł się na mnie znenacka aż się zlękłam .
- Ale - podrabalam się po brodzie .
- Nie żadne ale ! Masz dzisiaj wyjątkowe szczęście że cię nie pożarły psy Chamuela ! - chłopak przymknął oczy jakby za dużo powiedział bo w istocie powiedział za dużo.
- O czym ty mówisz ?! - zapiąłam się pasami , rece trzęsły mi się jak galaretki.
- Porozmawiamy w domu - uciał i rozejrzał się do okoła jak osoba podejrzliwa .
Drogę do domu spędziliśmy w ciszy , prawie usnęłam zahipnotyzowana przez jego breloczki w kształcie czaszek które się bujały pod lusterkiem .
Byłam pewna że znowu uszkodzi skrawek zielenie albo zaparkuje w niedozwolnonym miejscu jak zwykle , ale nie ... stanął grzecznie na miejscu dla rezydentów .
Popatrzyłam na niego z niedowierzaniem .
- No co ?! Jak staje źle też się tak na mnie patrzysz jak dobrze też , wam kobietą nie idzie dogodzić na prawdę . - wyszedł z samochodu jęcząc jak stara baba i narzekając na wszystkie kobiety na świecie .
- Przecież nic nie mówię - obruszyłam sie na to jego stękanie .
- Ale patrzysz .
- Bo mi się podobasz - ups powiedziałam to totalnie bez zastanowienia , efekt : Malcolm zamarł w bezruchu a na moim ramieniu wystąpiła gęsia skórka gdy poczułam dotyk Gabryjela .
- Swietnie ... obraził się - wymamrotałam pod nosem i westchnęłam , wyminęłam Malcolma nie pozwalając żeby zobaczył moje rumieńce .
- Co wreszcie się zamknąłeś ? - stanęłam na pierwszym stopniu shodów prowadzących na mały taras.
- Wreszcie to przyznałaś - zaśmiał się serdecznie co mnie w ogóle wprawiło w osłupienie , wiedziałam że będzie ciężko z nim pod jednym dachem , do tego dochodzi jeszcze chęć dania nauczki temu niebiańskiemu dupkowi o blond włosach i pięknych oczach .... eh cicho mózgu .
W jego malutkim salonie opadłam na kanapę .
- Zjesz coś ? - rozległo się wołanie z kuchni także malutkiej .
- Tak jestem głodna jak wilk , co gotujesz ? - dzwięczny śmiech doleciał do moich uszów .
- Dzień dobry chciałem zamówić pizze z extra kurczakiem , serem .... - eche gotuje jak bym się tego nie mogła spodziewać . Zamknęłam oczy na chwilę chciałam się odprężyć po dzisiejszym dniu pełnym masakr .
- Tylor ?
- Co ja tu robię ? - leżałam na skale a nade mną stał Cezar , serce zabiło mi gwałtownie.
- Musiałem cię tu sprowadzić , na chwilę - pomógł mi się podnieść .
- O co chodzi ? - zabrzmiało to trochę sucho.
- Nie wiń się za moją śmierć jak już wiesz jestem aniołem który miał cię sprowadzić na złą drogę żeby mogli cię zrzucić z nieba ...
- Nie dało się tego inaczej załatwic ? Jakoś prościej ?
- Właśnie w tym cały dowcip że nie ... Chciałem się pożegnać bo odchodzę już na dobre . Kocham cię Tylor , to nie było udawane ... moje uczucie było prawdziwe , nie tak miało być .
- Wiem - westchnęłam i spuściłam głowę .
- Malcolm i Gabryjel będą cię pilnować ja już mogę spokojnie cię z nimi zostawić - podniósł mnie delikatnie i zawisłam w jego ramionach , zrezygnowana objęlam go skoro to już ostatni raz... co mi zależało .
- Przepraszam Cezar - łezka spłynęlam po moim policzku a on ją scałował aż w końcu natrafił na usta .
- Chamuel już wie że zabrałas zegar dusz - rozpłynąl się a ja zaczęłam krzyczeć.