Odkryłam. Kiedy z impetem uplastyczniam skryte marzenia związane z tym celem,
o którym tak szumnie tu, wyczuwam wszechobecne niezrozumienie. Wtedy udaję
ekwilibrystę na niekończącej się arenie. Nie zapytam dlaczego. Wolę uchylać majstersztyk
władzy swojej i podglądać skwapliwie - szukać szansy. Wiem, pochłania Cię wilczy apetyt,
by potowarzyszyć choć przez chwilę finiszującej atletce. By poczuć radość ze zwycięstwa.
Musisz jednak pozostać w niehrabiowskiej grandzie. Moja ofensywa nie istnieje. Moja ofensywa
żyje.