Każdy kolejny, który pojawił się po Tobie, pytał o to samo - dlaczego jestem tak negatywnie nastawiona na życie i świat?
Dlaczego zawsze przedwcześnie twierdzę i z góry zakładam, że coś się uda?
Dlaczego nie otwieram się na ludzi?
Dlaczego tak mało mówię o sobie?
Dlaczego ciągle wmawiam innym i sobie samej, że nie szukam, jak na razie silnego, męskiego ramienia?
Dlaczego jestem tak wewnętrznie spierdolona?
Dlaczego skrywam ból i nie pozwalam się z niego wyleczyć?
Aż w końcu pada ostateczne i najbardziej trafne stwierdzenie - ktoś musiał Cię bardzo zranić, i chciałoby sie odpowiedzieć; zgadza się, kolego, kiedys ktoś świadomie wyjął mi z klatki piersiowej serce i pozostawił z tą odrażającą, nieprzepełnioną jakimkolwiek uczuciem pustką, lecz próbując uniknąć lamentów i pocieszeń, odpowiadam tylko; ja po prostu taka już jestem, zupełnie bezuczuciowa i obojętna, chłodna od urodzenia.