Nadchodzi taki dzień, kiedy tracisz sens.
Przestajesz walczyć, poddajesz się.
Wszystko traci swoją wartość, czujesz się tak bardzo bezuzyteczny, niepotrzebny, więc odpuszczasz, siadasz, i po prostu przegrywasz.
Następny dzień tylko pomaga Ci się zbliżyć do dna, pogłębiasz swoją beznadziejność i tym samym, znajdujesz dla siebie usprawiedliwienie.
W trzecim dniu szukasz potwierdzenia swojej nieprzydatności, więc dzwonisz do znajomych, żeby usłyszeć to, czego tak bardzo potrzebujesz, i w efekcie sięgnąć sameg dna, aż kiedyś nadchodzi taki dzień, kiedy budzisz się rano i zaczynasz widzieć jakby trochę inaczej, lepiej.
Dostrzegasz więcej, czujesz bardziej, pragniesz mocniej.
Stajesz na nogi, to jest Twój dzień, Twój powrót.
Pamiętaj, że niektórzy czekają na niego całe życie.