Na stronach polskie.drogi czy youtube jest masa filmów do obejrzenia z innymi użytkownikami dróg. Tą zarazą są "rowerowi" furiaci.
Jest to charakterystyczna grupa ludzi, którzy zapewne nigdy nie potrafili zdać egzaminu na prawo jazdy lub nigdy nie potrafili ogarnąć jazdy samochodem to pozostał im tylko rower. Oczywiście nie każdy musi być kierowcą czy pilotem ale rowerowi furiaci przekroczyli pewne granice głupoty, którą należy leczyć w szpitalach psychiatrycznych.
Na zdjęciu widzicie szalonego "rowerzystę", który demoluje ogrodzenie oddzielające jezdnie od budowy. Dlaczego ? Pewnie mu taki drobiazg przeszkadzał, że musiał to zrobić. Gdyby pomyśleć inaczej. A jakby jakiś pieszy przypadkiem mu wszedł na ścieżke rowerową ? Pewnie ten "rowerowy" furiat uderzył nieszczęsnego pieszego pompką w głowe gdzie ten by zmarł po kilku dniach śpiączki. Tak, był już taki przypadek w Polsce. "Rowerowi" furiaci są bardzo niebezpieczni na drogach jak i weekendowych pociągach zmierzających do atrakcyjnych miejscowości. "Rowerowi" furiaci potrafią w takim pociągu starszą kobiete wywalić na inne miejsce bo oni muszą w tym miejscu postawić swój ukochany rower. Te chamy już dawno zapomnieli co to kultura i współżycie społeczne.
Jedyne co można pozazdrościć "rowerowym" furiatom to, że potrafią zrobić wspaniałe wycieczki rowerowe. Najpierw biorą rower, ja dą nim na tramwaj lub autobus aby podjechać na dworzec PKP. Tam wsiadają do pociągu i jadą gdzieś ze 100 kilometrów dalej. Oczywiście w pociągu nie ma miejsca dla zwykłych podróżnych ponieważ są zagracone innymi rowerami i nie ma jak wejść a co gorsza skorzystać z WC. I tacy "rowerzyści" wysiadają na jakiejś stacji, pokręcą się koło niej przez parę godzin, zrobią fote na facebooka, że rowerem są 100 kilometrów dalej przez co znajomi uwierzą, że pedałował taki szmal drogi. Potem wracają. Kolejny pociąg zagracony rowerami. Przy tym "rowerowi" furiaci za wszelką cene wykłucają się z każdym bo oni najważniejsi i pretensje czemu nie można dostawić więcej wagonów na rowery.