Ogłaszam wszem i wobec,że wczoraj miałam najgorszą jazdę konną w życiu.
Dostałam Hebe, później podmieniłam na Alke.
Najśmieszniejsze jest to,że nie przez te konie miałam taką zjebaną jazdę, tylko przez tak zwanego instruktora.
Zabrałam wszystkie moje rzeczy ze stajni, oprócz czapraków, które mam nadzieję,że będą przeznaczone tylko dla Rosy.
Z szafki się wyniosłam, skrzynkę zabrałam, tylko wspomnienia zostawiłam. Rok 2008- to był najlepszy mój rok w tej stajni.
Na dzień dzisiejszy stwierdzam, iż nie wracam do tej szkółki jeździeckiej.
Nie będę tolerować takiego zachowania i nie pojmuję, jak oni mogą tak się odnosić do człowieka, który płaci na ich kurwa pensje.
To jest dla mnie nie pojęte, jak są tam traktowani klienci.
Nie mówię,że nigdy tam nie wrócę,ale mam jednak nadzieję,że rzeczywiście tak będzie.
To miejsce, które dawniej było dla mnie ucieczką od chujowej codziennośći stało się kłębkiem nerwów,stresu, jak i rozczarowania.
To straszne, jak bardzo można się na ludziach zawieść.
Jedno wiem-nigdy nie zapomnę tych koni, ani moich początków w stajni/opieki.
Dbajcie o te wszystkie konie, bo na prawdę na to zasługują.
Trzymajcie się.