Po kilkugodzinnym psuciu wzroku przed ekranem komputera postanowiłam dać odpocząć oczom i przejść się z Mają na zakupy. O godzinie 19.45 stanęłyśmy przed sklepem, który szczyci się zacnym mottem 'Klient jest w Kauflandzie najważniejszy'.
O ironio.
Jak powszechnie wiadomo (albo i nie), hipermarket ten kusi potencjalnych kupujących różnorakimi hasłami. 'Każdy, kto czeka w kolejce dłużej niż 5 minut, a nie wszystkie stoiska obsługowe są czynne, w ramach przeprosin otrzyma od nas bon towarowy o wartości 5 zł', możemy przeczytać jeszcze przed głównym wejściem. Naszą uwagę zwróciło jednak coś innego: 'KAŻDY, kto znajdzie u nas jeden lub więcej przeterminowanych produktów otrzyma bon towarowy o wartości 5zł w ramach przeprosin'. Poszukiwania nie trwały długo. Już po chwili szłyśmy dumnie do informacji z dwoma jogurtami, gdzie na wieczku odczytać można było wczorajszą datę. W punkcie informacyjnym urzędowała akurat pewna młoda dama (jeśli określenie 'dama' jest tu adekwatne - tlenione włosy, mocny makijaż, cukierkowy wygląd). Bez szemrania wydała Mai wspomniany wcześniej bon.
- Ja z podobną sprawą - powiedziałam, kiedy nadeszła moja kolej.
Usłyszałam, że skoro przyszłam z koleżanką (chodziło o Maję), to ona mi tego bonu już nie może wydać, bo w zasadzie to przyszłyśmy razem, dostałyśmy jeden bon, który powinien nas satysfakcjonować, a w ogóle to przyniosłam ten sam produkt, i to się nie liczy, no.
Tylko jakie jest w takim razie znaczenie wyróżnionego przeze mnie wcześniej słowa 'każdy'?
Cóż. Z czystej przekory wróciłyśmy do działu z nabiałem i natrafiłyśmy na kefir ważny do (o zgrozo) 15 listopada. Z diabelskimi uśmiechami na ustach ruszyłyśmy z powrotem do informacji. Uprzedzając uwagi o przychodzeniu we dwójkę, do lady podeszłam sama. Spojrzałam na znaną już mi kobietę w dość przyjazny sposób, co czysto teoretycznie powinno sprawić, że podejdzie ona do mojej sprawy równie przyjaźnie.
- Znalazłam inny przeterminowany produkt - rzekłam.
- Mnie to nie obchodzi, pani już tu była z drugą panią, wydałam bon.
- Teraz przychodzę sama i przynoszę pani INNY produkt.
Chyba nie chciało jej się ze mną dyskutować, bo złapała za mikrofon i zaczęła prosić kogoś o podejście do tegoż właśnie punktu informacyjnego. Po chwili wyszła zza lady, by obsługiwać stoisko z alkoholami. W międzyczasie podszedł do mnie całkiem sympatycznie wyglądający młody mężczyzna.
- O co chodzi? - zapytał.
- Znalazłam przeterminowany produkt.
- Aha... no, koleżanka zaraz przyjdzie, to wyda pani bon.
I już miał odejść, kiedy do informacji wróciła owa blondwłosa dziewoja.
- Wydasz pani bon, tak? - polecił znudzonym głosem.
I tu się zaczęło.
Kobieta stwierdziła, że to jest sprzeczne z regulaminem - skoro byłam już wcześniej z kimś innym, to ona nie może tego zrobić. Facet nie wyglądał na przekonanego, chwycił jednak za telefon, porozmawiał z kimś chwilę i następnie oznajmił mi, że faktycznie nie dostanę bonu. Stwierdziłam, że jest to dla mnie niezrozumiałe. W pewien sposób pomagam sklepowi, przynosząc ową przeterminowaną rzecz (inną niż tę, którą przyniosła wcześniej 'koleżanka'), i że skoro przyszłam tym razem sama, a wcześniej bonu nie dostałam, to czy zgodnie z ich hasłem on mi się nie należy? Sama nie wiem, skąd był we mnie taki bojowy nastrój.
Od pewnego czasu naszej dyskusji przysłuchiwał się ochroniarz.
- Nie dyskutuj, kurwa, powiedzieliśmy ci, że bonu nie dostaniesz - usłyszałam z jego ust.
Wmurowało mnie.
- Dlaczego pan przeklina? - zapytałam.
- Bo mam dość gówniarzy, którzy przyłażą tutaj tylko po to, żeby dostawać od nas kasę.
- Czy pan mnie właśnie nazwał gówniarzem?
- Nazwałem tak ciebie wprost? Nie.
- Ale to pan zasugerował. I dlaczego mówi pan do mnie na 'ty'?
- Ojeja, uraziłem cię?
Zaczynałam być naprawdę zła. Widząc chichoczącą po lewej stronie plastikową lalunię, wyraziłam swój pogląd, iż nie podoba mi się traktowanie mnie lekceważąco tylko ze względu na mój młody wiek.
- To jak chcesz to zadzwoń po policję albo złóż skargę - mruknął wyzywająco ochroniarz.
Popatrzyłam na niego przez chwilę.
- Nie będę dzwoniła po policję, to byłoby lekką przesadą.
- To złóż skargę.
Powiedział to w taki sposób, jakby wcale nie obchodziło go to, czy to zrobię, czy nie; jakby był pewien, że i tak nie odczuje żadnych konsekwencji.
- Jakie jest pana nazwisko? - spytałam więc.
Zaśmiał się drwiąco.
- Nie podam.
- To jak ja mam złożyć skargę?
- To napiszesz, że 'ochroniarz'.
- A to jeden ochroniarz jest w tym sklepie?
- Nie, ale to będzie wiadomo.
Ehe, jasne. Jaasne!...
- Mam wrażenie, że nawet jeśli złożę skargę, to ta sprawa zostanie zamieciona pod dywan - stwierdziłam.
Powiedziałam 'do widzenia' i wyszłam.
Dlaczego ludzi młodych tak często traktuje się obcesowo?
Inni zdjęcia: 1411 akcentovaZwierzęta za kątków świata bluebird11Bolczów elmarDla mnie już czwartek patusiax395Zapraszam! thevengefuloneKolejna wylinka pamietnikpotworaKaruzela Arka Noego bluebird11Zegar kolejowy ? ezekh114Blu-tu. ezekh114Przygoda na greckiej Evii 4/4 activegames