Nic dodać, nic ująć...
Jest to też swojego rodzaju pożegnanie. Muszę sprzedać konia. Wiedziałam, że prędzej czy później do tego dojdzie... Tylko nie chciałam tego zrozumieć. Nie chcę pisać łzawej notki i publicznie wylewać żale, staram się pozytywnie patrzeć na tę sytuację. Przede wszystkim tak będzie lepiej dla niego! Mówię to z całym przekonaniem, chociaż bardzo mnie to boli.
Szukam kupca. Tylko w dobre ręce.
Edit: To wszystko w najgorszym wypadku... Jest jeszcze opcja współdzierżawy... Ktoś chętny?
Edit 2: Chyba, że szybko znajdę pracę... Ale później i tak będę musiała coś z tym zrobić, bo chcę wyjechać za granicę... Kurde, ale chaos xd