Małemu dziecku sprawia radość wyrzucanie śmieci z tacki do śmietnika w mc'donaldzie. A my? Nastolatkowie? Co sprawia nam radość? Brak przypału po imprezie, nowe buty, nowy telefon, pieniądze, wolne do szkoły, kiedy nie musimy się uczyć, jak ktoś sprawi nam komplement, kiedy możemy gdzieś wyjść na noc, jak rodzice się nie czepiają. Czy to nie jest płytkie i puste? Lepszy przypał, niż nieświadomość rodziców co wyprawia ich dziecko, a czego nie powinno robić. Nowe buty się zniszczą, telefon się znudzi, pieniądze wydasz na głupoty, bez szkoły nudziłoby się w domu, bez nauki wiele nie osiągniesz, a na pewno nie poczujesz satysfakcji i wysokiego poczucia własnej wartości, komplementy bywają fałszywe, noc poza domem to tylko jedna, głupia noc, a to, że rodzice się nas czepiają nie zawsze znaczy, że chcą nas wkurzyć. Czasem powinniśmy popatrzeć na nasze życie z tej perspektywy. To raczej niemożliwe. Dlaczego właśnie patrzenie z tej perspektywy nie jest wrodzone? Wtedy ludzie byliby lepsi, świat byłby lepszy. Dlaczego jesteśmy takimi materialistami? Dlaczego na co dzień nie zauważamy, że skoro pada, to kilka dni wcześniej musiało świecić słońce i za kilka dni znowu zacznie świecić? Skoro jest nam ciepło, nie jesteśmy głodni i mamy gdzie się podziać, to jest to zasługa kogoś, kto nas kocha, komu na nas zależy, to znaczy, że nasi rodzice ciężko pracują, żeby nam żyło się dobrze, a my ciągle tylko narzekamy, że się czepiają, albo za bardzo się troszczą. Wielu z nas wolałoby, żeby rodzice w ogóle się nie troszczyli, niż troszczyli się za bardzo, czy to nie jest idiotyczne? Powinniśmy cieszyć się z wielu rzeczy, których nawet nie zauważamy. Czy na pewno widzimy wszystko takie jakim jest? Pora się rozejrzeć i zastanowić, czy naprawdę mamy tyle problemów w życiu i jest nam tak źle. Na pewno nie, jestem pewna.
ask
do napisania :*
~wuwu