" Uczę się, rozmawiam z ludźmi, uśmiecham się do nich nieobecna, poruszam się w tym czasie i tej przestrzeni... i nagle spada na mnie siła, która przeciwstawia się ekstazie życia, łapie za gardło, i ciagnie w otchłań ciemności (...) nie widzę życia wokół siebie ''
Słowo może dotknąć do żywego, może zaboleć, może pchnąć do nieodpowiedzialnych czynów, może zranić na zawsze. Ale słowo jak miecz obosieczny działa i w drugą stronę: może pocieszyć, wzmocnić na duchu, dodać otuchy, pomóc, wesprzeć, pobudzić do wspaniałych działań. Są słowa, które mają ogromną siłę - potrafią niszczyć lub budować. Słowa, które nie powinny być wypowiadane, zanim po tysiąckroć się ich nie przemyśli.
Raz wypowiedziane zapadają w serca słuchającego jak ziarno w glebę i rosną, nie patrząc na nic. Mogą zakiełkować szybko i rozkrzewić się jak najgorszy chwast, którego żadna siła nie będzie umiała wyplewić. Inne słowa zaś padają na serca jak na glebę i rosną z nadzieją, że dadzą piękny owoc, ale ktoś bezsensownie zniszczy cudowną roślinę, wspaniały kwiat, depcząc to, co zostało zasiane w naszych sercach. Jak dwa bieguny moc budującą i niszczącą mają słowa najpotężniejsze: "kocham" i "nienawidzę". To drugie może przynieść szkody, których sobie czasami nie potrafimy wyobrazić. Odpowiedzialność za wyznane "nienawidzę" może spoczywać na nas i być wyrzutem sumienia do końca naszych dni. Ale i "kocham" powinno być schowane głęboko, głęboko i jak stare wino powinno czekać na tę szczególną, wyjątkową chwilę. Bo jeśli dziś mówisz "kocham", a jutro zmienisz czas na przeszły? Czy wiesz, co zostawisz w sercu tej osoby, której wyznawałeś tę szczególną prawdę? Czy wiesz, że jesteś odpowiedzialny za kłamstwo i rzucenie w otchłań tego, którego zapewniałeś o swoim "kocham"?
Nie musimy używać siły. Potrafimy w niewyobrażalny sposób ranić słowami. Często nie zdajemy sobie sprawy, jaki ślad zostawiamy na psychice innych ludzi. Zastanówmy się, zanim powiemy niszczące kogoś słowa.
Pozdro milion paranoya