NIE ZAWSZE JESTESMY DZIECMI KIEDYS TRZEBA DOROSNAC
Nie umiem dobierać pięknych słów,
one same zbiegają
przez ręce, na klawiaturę, znów
wiersze układają...
Nawet, gdy patrzę tylko oczami,
a w głowie mam obrazy, nie słowa...
kiedy, słońce zalśni nad dachami...
znów, dusza do śpiewu gotowa....
W ciszy poranka, szum aut na ulicy,
na nowo, mnie budzi do życia...
czuję, jak .. coś we mnie krzyczy,
że i dziś.. tyle jest do odkrycia...
...wyjdę do sklepu.. na skwerek..
policzę ogryzki pod gruszą...
podniosę rzucony papierek...
przytuleni , w alei, mnie wzruszą...
A przecież budziłam się z pustką,
myślałam, że nic nie napiszę,
że na balkonie, z wypraną chustką,
łopot wiatru, tylko usłyszę.
Żal i złość bezsilna trawi,
mimo całej siły woli...
Tylko ty, to mogłeś sprawić,
że tak mocno serce boli...
.. gdyby dziś, cię odrzuciło
wypełnione wstydem.. lękiem..
.. wtedy cała moja miłość
byłaby...ot.. pustym dĽwiękiem..
Przejść trzeba i takie granice..
bo życie, ponad wszystko..
gdy palą się gromnice
.. śmierć blisko...
Daremne są wtedy słowa..
od wszystkich.. po kolei..
nie wskrzeszą od nowa
nadziei..
Daremne bliskich starania..
i wiara nic nie znaczy,
gdy otchłań pochłania
w rozpaczy...
Każdy jest na to skazany,
.. bo taki los człowieczy,
.. lecz czas.. i te rany
uleczy..