w piatkowe jeszcze-przedpoludnie lezalo sobie z glowa w chmurach... powoli obsuwalo sie w rozleniwiony sen... przez mocno ubite obloki przeplynol czubek brody... pózniej przyszla kolej na czerwien ust, koniuszki uszu, rozczochrana grzywke.... a kiedy z objec obloków wyslizgnely sie ostatnie, rozdwojone koncówki czupryny... nie przerywajac cienkiej nitki utkanego z waty cukrowej snu... wlecialo z pluskiem do wanny wypelnionej po brzegi zimna woda... slodkie lenistwo