pomiedzy monitorem a ksiazkami zawisl tunel... przytlaczajacy swoja czysta geometria juz lekko zmeczona dniem powierzchnie biurka... swiatlo z jego drugiego konca zdawalo sie krzyczec tonem nie znoszacym sprzeciwu... wrzask nachalnie wbijal sie w uszy obwieszczajac ze wlasnie oto jest... swiatelko w tunelu... to najjasniejsze... najbardziej widoczne... zaopatrywujace kazdego w najwieksza dostepna bez recepty dawke nadzieji... a i tunel nowoczesny... z klimatyzacja, podgrzewana podloga... zaprowadzi kazdego pod zlote bramy nicosci... tam gdzie juz wielu poszlo, nie ogladajac sie za siebie... i chociaz perspektywa nicosci wydawala sie byc calkiem wygodna... postanowilam nie szukac swiatelka w tunelu... nie skusic sie na nowoczesnosc, która i tak zestarzeje sie jako pierwsza... poczekam do jutra... poczekam na ponadczasowe slonce... którego nikt jak dotad nie wepchnal na koniec tunelu...