Nosz kurwa mać. Pytam się ja - dlaczego?
Generalnie dla naszej telewizji narodowej nie potrzebna jest chyba odpowiedź na pytanie. Skutecznie olewają naszych reprezentantów co roku, ograniczając się jedynie do ich wyboru, nie wspomnę o promocji. Jak mamy odnieść tam sukces, skoro nie próbujemy?
Wielu ludziom wydaje się, że ten konkurs zszedł na psy. Gówno wiedzą, ostatni raz oglądali eurowizje 5 lat temu albo wcale, ale twierdzą, że to siara, i nie warto nawet marnować na to czasu. Szkoda, bo konkurs z roku na rok staje się co raz lepszy, i widać w nim co raz większy potencjał do wyłowienia naprawde fajnej muzyki, bez ograniczeń stylowych i językowych. Ludzie zamykają się na to z powodu masy porażek, która niewątpliwie spowodowana jest też małym zainteresowaniem konkursem w naszym kraju. Owszem dla wielu ludzi jest to wydarzenie, na które czekają cały rok, ale dla równie wielu nie jest to nawet "wydarzenie".
Znając 3 piosenki na krzyż, twierdzą że jest to syf. Dlaczego nie przesłuchać więcej piosenek? Jestem pewna, że każdy po małym rozeznaniu znalazł by coś dla siebie. No dobrze, nie każdy, ale zdecydowana większość tych, którzy nie hańbią się nawet obejrzeniem. A ja uważam, że ten konkurs wciąż ma wysoką rangę - trzeba po prostu patrzeć na to pod wieloma kątami, nie tylko pod jednym - "nastawiam się, że i tak nie będzie tam nic ciekawego".
Dla mnie eurowizja to integracja całej Europy, i nie tylko. Miliony ludzi zasiada jednego wieczoru przed telewizorami, wyczekując swojego faworyta czy reprezentanta. Dzielą podobne, lub różne emocje. Poznają kultury i muzykę z państw, której wcześnie nie znali. Przeżywają występy każdy z osobna, zarówno i te kiczowate, jak i te pełne wyrazu.Ten konkurs to nie walka o śmierć i życie, tylko zabawa.
Jeśli komuś nie odpowiada poziom prezentowanych piosenek ze względów na idiotyczną warstwę muzyczną czy tekstową, to idźcie do opery albo słuchajcie poezji śpiewanej - muzyka na żywo, mnóstwo instrumentów, które będą poruszały waszą strunę ambicji, wytworne teksty poetów, wnoszące wiele do naszego życia... Jeśli z takich powodów nienawidzi się ten konkurs, proszę tego spróbować. Oczywiście nie jest to próba ośmieszenia ludzi, którym rzeczywiście zestaw powyżej będzie się podobał - chodzi o prosty kontrast - wy też szukacie w muzyce zabawy, a nie tylko nieustannych powodów do rozmyślań i poszukiwać celu życia. I nie, zabawa w muzyce eurowizyjnej nie ogranicza się tylko do przyrównywanych często "imprez w remizie strażackiej, i wiejskich przytupanek".
Gdyby opinia o konkursie eurowizji w Polsce była inna, jestem pewna, że nasi najlepsi artyści próbowaliby swoich sił w preselekcjach, co jednoznacznie świadczyłoby o tym, iż w końcu możemy coś osiągnąć. Żaden muzyk nie wstydziłby się wtedy pojechać na eurowizję, nie bałby się ewentualnej porażki - cóż, ale my, nawet mimo usilnych starań godnego reprezentanta, mieszamy go z błotem, nawet gdy nie wiemy zbyt wiele ani o nim samym, ani o powodach jego porażki. Ważne, że nie zdobył dla nas żadnego trofeum - nie ważne, że starał się najbardziej jak mógł, włożył w to nawet swoją kase, czas i serce, ważne że nic nie wygrał, i to jest powód żeby kogoś zjebać. A co to kogo interesuje, że może nawet patrząc pod niektórymi kątami nie była to wina reprezentanta...
Gdy w tym roku Magdalena Tul (nasza reprezentantka) zajmowała wysokie miejsca w rankingach, wiele osób wierzyło w jej sukces. Co warto powiedzieć, Europie podobała się polska piosenka, ludzie z innych państw równie mocno wierzyli w jej sukces. To był pierwszy raz od długiego czasu, kiedy nawet "średnio-zainteresowani" konkursem, zasiadali przed telewizorem - choćby z czystej ciekawości. Sama zauważyłam że tegoroczne przygotowania i oczekiwania do ESC były dla Polaków ciekawsze, reprezentankę zapraszano do wielu programów, i o tym się po prostu więcej mówiło, niż poprzednio. Kiedy w poprzednich latach Polacy startujący w konkursie od początku nie stali nawet obok faworytów - zainteresowanie było mniejsze, bo każdy wiedział, czego można się spodziewać, a sugestii do zmian było niewiele. Gdy tego roku w okresie przedeurowizyjnym niemalże otarliśmy się o sukces - tak, można to tak nazwać - po prostu poczuliśmy to, że cholera, może się udać. Co z tego? Reprezentantka włożyła MNÓSTWO pracy w swój występ, zrobiła co mogła, i nie przyniosła jako takiego wstydu - polska piosenka długo odbijała się eurowizyjnym echem w europie - po prostu coś nie poszło, stres, nerwy, dodatkowo podejrzenia o usterki i defekty pracy kamer jak i systemu televotingu, które zauważyli Europejczycy nie tylko z naszego kraju... Reprezentantke NIESŁUSZNIE zmieszano z błotem, nawet ci, którzy w nią wcześniej wierzyli - jak DOBRZY ARTYŚCI mają pojechać na Eurowizję, jeżeli widzą, że piosenkarka wkłada w to mnóstwo serca, jej piosenka również te serca zdobywa, a przy potknięciu cała Polska od gór aż do Bałtyku wiesza na niej psy i całą winę za niepowodzenie zrzuca na nią. Zamiast mimo wszystko być dumnym, że po raz pierwszy od lat ludzie naprawde żałowali, że nie weszliśmy do finału, ludzie po prostu zapominają o dobrej woli i zasługach, i krytykują.
Inną rzeczą jest też to, że tak jak wyżej napisałam - ten konkurs w ogóle w Polsce jest traktowany jako jakies zło konieczne. W telewizji organizowane są dużo gorsze, rzeczywiście szczerze GÓWNIANE przedsięwzięcia, i to się sprzedaje, a Eurowizja nie. Dlatego, że nie odnosimy sukcesów? Przypominam, że w roku 2010 wiktoria należała do Niemców, którzy wcześniej falami zalewali konkurs mega zadupiastymi gniotami. Wystarczyło po prostu uwierzyć, i wysłać dobrą piosenkę.
Teraz w końcu się doigraliśmy, ale najlepsze jest to, że zamiast wstać, podnieść się, i próbować do skutku - my obrażamy się, walimy focha na Eurowizje, dlatego, że nie możemy wygrać. A dlatego, że tym, którzy zadecydowali o naszej absencji w Azerbejdżanie w roku 2012, wygrywać się po prostu nie chce, i nijak nie mają ochoty się w ogóle do tego przykładać. Jak mamy wygrać, skoro reprezentanci zadłużają się (tak, zadłużają się), bo muszą na własną ręke przygotowywać się do show, bo telewizja polska po prostu nie uważa, że to konieczne? Błędne koło, według nich i tak nie wygramy, więc po co tych artystów promować, pomagać im... a przez ich myślenie i podejście - RZECZYWIŚCIE NIE WYGRAMY, bo reprezentanci nie otrzymują odpowiedniego wsparcia (psychicznego, materialnego, muszą liczyć sami na siebie). Bo trzeba promocji, koncertów, pieniędzy - no ale po co. Lepiej jebnąć focha z przytupem, bo nikt nas nie kocha, nikt nas nie lubi, w ogóle usiąść w kącie i płakać.
No cóż, szkoda... szkoda, że w ogóle ludzie podchodzą do konkursu jak do gówna, bo szczerze mówiąc czasy gejów tańczących na scenie w skórzanych kurteczkach, transseksualistów przebranych za kobiety, śpiewających piosenki o niczym, powoli się kończą, bezpowrotnie, i o ile to było powodem do zaniżania rangi konkursu, to teraz przestaje być aktualne - poniekąd, żeby istniała muzyka, musi też istnieć zła... co dla każdego znaczy coś innego, i nie dojdziemy do niczego, dopóki będziemy coś zlewać, nie wiedząc o tym nic.
Ale, róbta co chceta. Ja tam jestem wkurwiona mocno, że nie będzie nas w tym roku. Chcemy promować Polskę, chcemy żeby nasi muzycy byli sławni za granicą, ale nie zrobimy w 2012 roku nic, aby tak się stało.