Zdjęcie nie należy do najbardziej aktualnych. Robione blisko rok temu, kiedy byłam jeszcze piękna i młoda :P.
Dzisiaj czuję się jak po zeszłorocznym Sylwestrze, a było grubo. Mega boli mnie gardło, ledwo mogę mówić, a i tak mój głos przypomina raczej głos Michała Wiśniewskiego w czasach jego największej popularności. Pamiętacie ten liryczny, ochrypły głos? :) Ból głowy niczym na kacu. I chęć zwymiotowania całej wczorajszej kolacji.
Chciałam dziś trochę poćwiczyć, w jakikolwiek sposób i pozbyć się tej odrobiny tłuszczyku, który zebrał się na moim brzuchu od czasu, kiedy zostałam całorocznie zwolniona z WF z powodu tej cholernej arytmii serca. Nic dobrego z tego nie wynikło. Siedzę tylko koło grzejnika i ogrzewam zmarznięty tyłek, czytając Plotkarę i od czasu do czasu popijając sklepikową, ciepłą herbatkę. Nie dorasta do pięt tej mojej pysznej domowej z miodem, ale zawsze to coś ciepłego w ciągu 8h marznięcia w tej słabo ogrzewanej szkole.
Złapałam lenia i nic mi sie nie chcę robić. Myślę, że dziś cały dzień mogłabym przesiedzieć przed kompem serfując po photoblogu i facebook'u i słuchając muzyki. Ale trzeba posprzątać trochę. I pouczyć się z historii, bo jak mnie pan J. weźmie do kartkówki, to będzie cienko. ;/ Z resztą jestem już umówiona. Na prawdę będę b. szczęśliwa, jak dam radę dowlec się choć do ronda na Bogdanówce.Trzba się będzie chyba napić kawy <3 bo inaczej nie ogarnę.
Jak na razie czuję się odprzyjaciółkowana, ale ostatnio zyskałam sympatię kilku osób, po których nie spodziewałabym się tego w rzadnym razie. Ale to dobrze, może stałam się bardziej kontaktowa i kompatybilna? Z Patryśką planujemy pójść na jakąś grubszą imprezę, ale to dopiero po Świętach i Sylwestrze, bo teraz to będzie szał chuja ze Świętami :D.
piosenka na dziś: