Był czwartek, rodzice zabierali mnie na koncert a ja nawet za dobrze nie pamiętałam jaki to ma być koncert. Znalazłam się na Ethniesy i nowym brzmieniu Biesczad (i nie wiem, czy przez całe życie byłam w błędzie, myśląc że mówi się "Bieszczadów" - od Biesów i Czadów??)
W Bieszczadach, niestety, od dobrych paru lat nie udaje mi się być i coraz bardziej tęsknię. Ten koncert zaniósł mnie w totalnie łemkowskie zakątki mojej duszy i czułam, że ona cała płacze ze szczęścia od wspomnień.
Tołhaje i Widymo. Dwie grupy które od dziś goszczą wśród moich ulubionych, ukochanych, rodzimych. I jak tu po takim koncercie słuchać radia?!