Jastarnia. Dawno to było, oj dawno. Mimo to mam ciągle w głowie bose spacery po ( zimnej ) plaży, cudowny zachód słońca, integrację w resztą wycieczki ( zbyt intensywną, jak się okazało następnego dnia), obiady, kawy, ciastka, wyprawę na Hel, fokarium, snucie planów na przyszłość, niewyspanie, ciężką drogę nad morze, jeszcze cięższą drogę na Śląsk, pociąg pełen kibiców Arki Gdynia, "Pardon, pardon" i "Aj tam, Aj tam" oraz inne niezapomniane hasła, widok z balkonu i Ciebie. Dwadzieścia cztery godziny na dobę. Tak jak powinno być. Właśnie dlatego warto było...
Warto było tym bardziej, że teraz pozostają tylko niektóre wieczory i weekendy. Bo studia. Ciężkie studia. Pełne absurdów, takich jak logowania na 3/4 przedmiotów. Chociaż początek był niezły. Szczególnie dlatego, że wcale nie powtórzyła się historia sprzed trzech lat. Bo znałam kogoś ku mojemu zaskoczeniu. A nowo poznani ludzie okazali się bardzo w porządku, przynajmniej jak narazie. Byle tylko się przyzwyczaić. Do wstawania o 5 rano, do czytania na za tydzień "Kroniki" Galla Anonima, do siedzenia w poniedziałek na uczelni do 18. Będzie dobrze.
A zdjęcie zrobił O. ( <3 )