Wróciliśmy. A oto parę wspomnień z Brennej.
Było dziwnie. Dziwnie, ale fanie. Inaczej niż zwykle, to na pewno. Były wielkie zakupy, mnóstwo jedzenia ( pierwszy raz nie głodowaliśmy w Brennej!), podróż samochodem, męczące wyprawy w góry, marudzenie, wkurzanie się, gry w remiczka i makao ( patrz: zdjęcie w lewym górnym rogu :D ), "Wy jesteście popierdoleni! Nie gram z wami!" rzucane przez Sebę podczas gry "w bączka", ciągi ( bynajmniej nie matematyczne :D), ognisko, pomawianie, dowiadywanie się o paru bardzo ciekawych rzeczach na temat mój i O., słuchanie o plotkach, jakie o nas krążą/krążyły, patrzenie w gwiazdy, patrzenie w telewizor ( Brenna ma cyfrowy polsat! :D), wizyta Marcina ( patrz: zdjęcie w prawym górnym rogu), gra w państwa miasta ( "Sławna osoba na b... Może być Bóg..?"), zimne noce, wycieczka do Cieszyna i chamstwa po czeskiej stronie ( patrz: zdjęcie w prawym dolnym rogu Oo), mnóstwo żelków, lentilków i czeskiego alkoholu oraz dużo, dużo śmiechu.
Jutro podbijamy z O. Kraków, a w niedzielę wyjeżdżamy do Jastarni. No. :)
W sobotę idę ostatni raz do roboty.
Tyle.