Jest świetnie, ale nie wiem co mam o tym myśleć.
Wzięłam się za siebie. Za rok do pracy wyruszam, może nawet w te wakacje. Może jakoś życie się ułoży.
Mówili, że nic się nie stanie, że to nie koniec świata. Teraz zachowują się tak jakby kompletnie o tym zapomnieli.
Wg mnie to nie jest tragedia. Żyć dalej trzeba i może faktycznie nie przyjadę już tu. Jest lepiej niż kiedyś, ale... i tak mam dosyć wysłuchiwania jaka to jestem popierdolona, że w życiu nic nie osiągnę.
Mam nadzieję, że poza granicami państwa powiedzie mi się lepiej.