*Wczoraj między godziną 13:46, a 15:00.
Jadę pociągiem do domu i wiem, że wszystko co mnie tam może spotkać to bałagan, nieznośne gadanie, nieznośne gadanie zewsząd, o ile nie schowam się na dnie wanny. Jadę pociągiem, w którym miało mnie nie być, ale udało mi się dobiec na czas z wielkim plecakiem wypchanym po brzegi sama nie wiem czym. Co sprawia, że jest taki ciężki ? Brudne skarpetki i majtki, kilka koszul, sukienka, gazowany napój w puszce o smaku mango, książka i pamiętnik. Mam wrażenie, że noszę na plecach sto kilo i jak chodzę to wyginają mi się nogi, kolana zamieniają się w sprężyny, nad którymi nie panuję. Na przeciwko mnie siedzą dwie kobiety, jedna to studentka, ma legitymację i korzysta ze zniżki, więc chyba ma mniej niż 26 lat, ale wygląda jakby dobijała 40. Druga jest starsza i czyta gazetę. Przestaję słuchać muzyki, bo dźwięk przewracanych, szeleszczących kartek rodzi cały wulkan dreszczy przemierzających moje ciało. Kiedy zwalnia się miejsce przy oknie, przesuwam się tam i gapię się w okno. Wiem, że zastygam, zawieszam się i odpływam myślami.
I nagle, kiedy mijamy las dostrzegam dwa cudowne jelenie. Ogarnia mnie wzruszenie, zapiera dech w piersi, chcę pokazać palcem i powiedzieć wszystkim 'o tam! takie piękne jelenie'.
A później wyobrażam sobie, że jestem w lesie i znajduję malutkiego jelonka, leżącego na ściółce, jest przestarszony i nie potrafi chodzić, więc biorę go na ręce i zabieram ze sobą do domu. Wyobrażam sobie, jak uczę go wszystkiego, co potrzebne w życiu jelenia. I widzę jak powoli staje na nogach, a później biega wesoło po łące. Widzę jak dorasta i wyobrażam sobie, jak staje się moim najlepszym przyjacielem. A później ludzie mówią, że nie mogę go zatrzymać, bo nie mam kompetencji, bo nie wolno zwykłej osobie trzymać w domu jelenia i chcą mi go zabrać. Myślę o tym, że to przecież moje wyobrażenie i że będzie jak ja chcę, ale choć próbuję, nie mogę przestać myśleć o tych ludziach, jest mi smutno.
Jestem chora. Jestem bardzo chora na mono no aware.