Okej. Jestem tutaj nowa, albo i nie, bo już kiedyś była, ale nie zostałam na zbyt długo, więc muszę zapoznawać się z tym wszystkim od nowa. Poinformuję na początku, że piszę w wolnej chwili opowiadania. Bardzo lubię to robić, pozwala mi to stworzyć swój idealny świat. Oto fragment mojego opowiadania
Siedziałam z siostrą przed chatą i czesałam grzebieniem jej blond złote włosy. Były tak delikatne w dotyku, jak płatek kwiatu. Bardzo lubiłam siedzieć z Igherną i ją czesać, podczas gdy ciepłe promienie słońca pieściły naszą skórę. Spojrzałam w niebo, para gołębi szybowała po niebie, byłam zahipnotyzowana tym zjawiskiem. Pragnęłam wzlecieć w niebo i frunąć, gdzie poniesie mnie wiatr. Pragnęłam zwiedzać świat. Najpierw zwiedziłabym Anglię, a potem Hiszpanię, Francję... Cały świat.
- Katerina! - zawołała Igherna, machając ręką przed moimi oczami.
- Tak? Co mówiłaś? - zapytałam siostry, odpychając rękę z pola widzenia.
- Mówiłam, że teraz moja kolej czesania. Spałaś? - odparła, po czym uśmiechnęła się. Ten uśmiech był taki niewinny i zapewne, nigdy go już nie zobaczę, gdy Igherna dowie się co zrobiłam. Byłam pewna, że znienawidzi mnie za to do końca życia. W tej chwili prawie się zawahałam, chciałam odzyskać monety i odłożyć je na miejsce, zanim plan wypali. Spojrzałam na blondynkę i wzbierając w sobie odwagę zapytałam:
-Igherno. Opowiedz mi jaki jest Tadeusz? Czy jest wobec ciebie szczery? Czy jesteś z nim naprawdę szczęśliwa? - spojrzałam na nią poważnie, a ona odwzajemniła spojrzenie, po czym zaczęła się zastanawiać nad odpowiedzią, jaką miała mi udzielić.
Założyła kilka kosmyków włosów za ucho i odparła:
- Jest bardzo miły, szczery, przyjacielski, odważny, szarmancki. Kocha przyrodę, las i swój kraj. Jest bardzo patriotyczny. Tęskni za rodziną. Widzę to w nim. Bardzo ich kocha. Ciągle opowiada o swoim rodzeństwie, a najbardziej o chorej matce. Tak bardzo chciałabym, aby był w pełni szczęśliwy. Kocham go i daje mi szczęście, jakiego nigdy nie zaznałam. Jest wobec mnie szczery. Wiem kiedy kłamie, wyczuwam to u każdego nawet u ciebie - wypowiedziała długi monolog, po czym spojrzała na mnie, a następnie przed siebie. Gdy Igherna wypowiedziała te słowa, coś we mnie tknęło. Naprawdę go kochała, a ja nie chciałam jej zranić. Postanowiłam, że dam szanse przybyszowi. Zbyt długo unikam mężczyzn i osądzam ich o najgorsze. Czas bym się odprężyła i zaczęła korzystać z życia. Może jednak miłość istnieje, może jest jeszcze szansa. Musiałam znaleźć Tadeusza i wyjaśnić mu wszystko. Błagałam, by nie było jeszcze za późno.
- Wiesz może, gdzie znajdę Tadeusza? Muszę z nim pilnie porozmawiać powiedziałam do siostry, tak szybko, że nie wiem czy cokolwiek, zrozumiała z moich słów.
- Nie wiem, może jest w polu, zapewne pomaga teraz ojcu. Czy coś się stało? Wyglądasz na przerażoną - powiedziała Igherna, spojrzawszy na mnie z przerażeniem.
- Nie, absolutnie nie, chcę go przeprosić jak najszybciej - po tych słowach, pobiegłam w stronę pola zbóż mojego ojca, tam gdzie właśnie prawdopodobnie znajdował się Tadeusz.
***
Gdy przybyłam na miejsce, było już za późno. Ojciec, zajrzał do skrytki i zauważył, że brakuje w niej kilka monet. Mój ojciec był podejrzliwy i nieufny wobec obcych, więc od razu przeszukał Tadeusza i stało się. Znalazł tą samą ilość monet, która została skradziona. Musiałam za wszelką cenę załagodzić sytuację. Ale jak powiedzieć ojcu, że to moja sprawka? Nie miałam wyjścia, musiałam się przyznać, nie chciałam zranić siostry, bo zapewne i tak by to się kiedyś wydało. Widziałam, jak Tadeusz kłócił się z ojcem, po czym wskazał na mnie. Zamarłam, nie wiedziałam co powiedzieć. Wiedział, że to ja wsadziłam mu te monety. No pewnie, że wiedział. W końcu, pojawiły się zaraz po scerowaniu przeze mnie jego spodni.
- Nie ukradłem tych monet, zrobiła to pańska córka. Wczoraj wieczorem, cerowała mi spodnie. A zaraz nazajutrz, miałem w kieszeniach monety - powiedział Tadeusz rozzłoszczony, po czym wskazał palcem na mnie.
Jak śmiesz oskarżać moją córkę! Wykorzystałeś fakt, że cerowała ci spodnie, by móc na nią zrzucić całą winę - wrzeszczał ojciec w stronę Tadeusza, gestykulując rękami w różne strony.
- Stop! Przestańcie, to nie jego wina. On ma racje, to ja ukradłam te monety, po czym wsadziłam, je do kieszeni w spodniach Tadeusza - odezwałam się wreszcie. Musiałam przerwać tą kłótnię. Czułam ogromne wyrzuty sumienia. Kłębki nerwów gromadziły się w moim brzuchu, po czym wybuchłam jak balon z wodą, wyznając całą prawdę.
- Co? Dlaczego to zrobiłaś? - spytał ojciec z wielkim zdziwieniem na twarzy. Zapadła cisza, w tej chwili sama zaczęłam się zastanawiać , dlaczego to zrobiłam. Chciałam ochronić Ighernę, ale wiedziałam, że gdy dowiedziałaby co zrobiłam, znienawidziłaby mnie. Zraniłoby to ją bardziej, niż mógł to zrobić Tadeusz. Całe życie, odkąd zostałam oszukana, żyłam w przekonaniu, że faceci to świnie, którym zależy jedynie na seksie, choć gdzieś tam w głębi serca miałam nadzieję, że to nie prawda. Przecież sama od tamtego czasu łamię serca. Więc czy na tej podstawie, można twierdzić, że wszystkie kobiety są takie jak ja?
- Chciałam, żeby stąd zniknął. Nie ufam mu i być może zaufam kiedyś, ale Ighernie bardzo na nim zależy i wierzę jej. Być może się mylę, dlatego przyznaję sie do swoich czynów. Wiem, że postąpiłam źle, ale zostałam już raz zraniona, nie chciałam by to samo spotkało Ighernę - z trudem wydusiłam z siebie te słowa - Proszę ojcze i ciebie Tadeuszu, nie mówcie o tym Ighernie, znienawidzi mnie, kocham ją i nie chcę tego - bałam się, że Igherna się o tym dowie. Znienawidziłaby mnie. Tak bardzo ją kochałam, była moją siostrą i jedyną przyjaciółką. Nie chciałam jej stracić.
- Rozumiem, że mogłaś być nieufna co do naszego gościa, ale nie miałaś prawa robić czegoś takiego. Kradzież to kradzież, nie ważne co miałaś na celu. Musisz zostać ukarana. Oddasz mi pieniądze, które ukradłaś. Nie obchodzi mnie jak, możesz nawet sprzedać sprzęt tkacki lub suknie, ale masz to oddać - odparł surowo Ojciec.
- Ale... - chciałam zaprzeczyć, przecież te pieniądze były, dlaczego miałabym więc je odpracowywać? Ojciec jednak mi urwał. Miałam to gdzieś, sprzedam suknie. Nie była to zbyt surowa kara, jak na ojca.
- Żadnych ale. Jeśli nie dostanę pieniędzy przez miesiąc, będziesz żałować, że to uczyniłaś - po tych słowach odwrócił się ode mnie i ruszył w stronę domu. Tadeusz spojrzał na mnie współczująco, jakby mnie rozumiał, ale nic o mnie nie wiedział. Nie wie co to złamane serce, co to gwałt. Mężczyzn nigdy to nie spotka, to oni nas wykorzystują. Nigdy nie przyznawałam się rodzinie, że ktoś mnie skrzywdził. Miałam szczęście, że mnie nie zabito. Gdyby ktoś się dowiedział, zabił by mnie. Wolałam więc milczeć.
***
Spacerowałam po lesie rozmyślając. Chciałam móc być silna, silniejsza niż 100 mężczyzn, szybsza i nieśmiertelna, a wtedy znalazłabym tych sukinsynów i pokazała, jak obchodzić się z kobietami. Lecz to były jedynie marzenia, które miały się nigdy nie spełnić, choćbym zobaczyła spadającą gwiazdę, to się nigdy nie spełni. Szłam krok za krokiem, pomiędzy konarami drzew, nadeptując co jakiś czas na mech lub ściółkę. Zwierzęta spłoszone moją obecnością ukrywały się gdzieś za zaroślami, ale było słychać ich ruch i odgłosy jakie wydawały. Zerwałam piękny niebieski kwiat werbeny, rosnący przy konarze drzewa. Nagle usłyszałam szelest, z zarośli wybiegło czterech mężczyzn.
Okrążyli mnie z każdej strony. Uśmiechali się złowieszczo. Co oni tu robili? Czyżbym oddaliła się aż tak od domu? Bałam się, strasznie się bałam. Nie chciałam przeżywać tego jeszcze raz. Myślałam, że już po mnie, że mnie porwą i zawloką do jakieś dziury, a potem.. Weź się w garść Katherino, próbuj walczyć -mówił mi donośmy głos w głowie. Gdy jeden z mężczyzn, podszedł do mnie, poderwałam szybko wielki kamień i walnęłam nim go z całej siły. Padł, stracił przytomność na chwilę, ale było ich jeszcze trzech. Postanowiłam uciekać. Biegłam ile sił w nogach, kluczyłam w różne strony by tylko ich zgubić, ale nic to nie dawało. Skoczyłam przez wielki upadły konar drzewa i znalazłam się w dziurze. Usłyszałam ich kroki, więc skuliłam się tak by mnie nie zobaczyli. Czekałam aż odejdą i będę mogła się stąd wydostać, gdy nagle usłyszałam strzał. Mężczyźni padali jeden po drugim. Nagle tajemnicza postać stanęła nad dziurą, w której się znajdowałam i usłyszałam zabawny akcent, którego nigdy wcześniej nie słyszałam.
- Witaj piękna. Co będę miał w zamian, za bycie twoim rycerzem? - powiedział nieznajomy. Wychyliłam się i ujrzałam, przystojnego młodzieńca. Wyglądał na jakieś 20 lat. Miał chłopięcą twarz i brąz włosy. Uśmiechnął się do mnie czarująco, po czym podał mi rękę i wciągnął na górę. Nie ukrywam, że byłam nim lekko zauroczona, jednak nie było to tak specyficzne jak to co czułam do Tadeusza ,a co starałam się ukryć, dlatego też szybko porzuciłam te myśli. Spojrzałam na nieznajomego mężczyznę, a on ucałował mi dłoń i powiedział - Nazywam się Kol.