Lustro.
To dojrzewało we mnie od dłuższego czasu. Dlatego tak psychodelicznie wpatruję się w swoje odbicie w lustrze targana wichrem uczuć. I co widzę? Ciemne brązowe umęczone oczy, które straciły już blask, długie, ciemne oklapnięte włosy i usta bez wyrazu. Jestem outsiderem wśród tych, przy których nie powinnam być. Oni przytłaczają mnie tokiem swoich myśli i głupią ubzduraną teorią, że mają zawsze rację. Zamykają mnie w sobie. Nie pozwalają mówić prawdy sznurując słowa, które w moich ustach brzmią jak bełkot rozumiany tylko przeze mnie. Głuche obrazy przetaczają mi się przez głowę niczym młyńskie koło. Czuję się jak z innej bajki. Ja tu nie pasuję. Oni szarzy, ale roześmiani i rozgadani a ja kolorowa z zamkniętymi ustami. Czy pozwolą mi powiedzieć? Jestem głupia skoro w to wierzę. Czy dadzą mi wyrzucić z siebie ten jad, tą gorycz, to oburzenie? I tak nigdy nie słuchają. Nie ma sensu strzępić języka. Zazdrośni i zawistni na czyjeś szczęście konfidenci. Propagują zło, o którym nie mają pojęcia. I nie wiedza jak mnie to boli. Mówiąc im cokolwiek mogę bezskutecznie walić głową w mur lub stawiać na sobie coraz głębsza kreskę. Ich nie obchodzi dobro i szczęście innych. Oni są zadufani w swoich sztucznych osobowościach. Udają, że mnie postrzegają. Gardzą sobą nawzajem przybierając sztuczne reklamowe uśmiechy. Nie przyznają się do własnego zdania, zawsze mocni w grupie nigdy nie posłużą się sami swoją sztuczną inteligencją, pachnie od nich gumą, plastikiem i tą cholerną sztucznością. Tylko ich oczy mówią prawdę.
___________________
wiecie, mam was gdzieś psychodeliczni, chorzy ludzie, którzy mnie otaczają przez pół dnia po 45 minut z przerwami pięcio i dziesięcio minutowymi. Nie akceptujecie mnie choc ja akceptuje was. Nie doceniacie siebie i innych. Mieszkacie w bunkrach swoich zamkniętych w kaftan umysłach. Gardzę wami tak samo albo i gorzej niż wy mną.
Kto pierwszy szedł przed siebie?
Kto pierwszy cel wyznaczył ?
Kto pierwszy z nas rozpoznał ?
Kto wrogów ? Kto przyjaciół
Kto pierwszy sławę wszelką i włości swe miał za nic?
A kto nie umiał zasnąć nim nie wymyslił granic ?
Kto pierwszy w noc bezsenną wymyślił wielką armię ?
Kto został bohaterem ? Kto żył i umarł marnie?
Kto pierwszy został panem ? Kto pierwszy został królem?
Kto musiał wstawać wczesnie , a kto mógł spać za długo ?
Stając zapatrzeni w obłoki i niebo
Zapatrzeni w tańcu, zapatrzeni w siebie
Wciąż niepewni siebie, siebie niewiadomi
Pytać wciąż będziemy, pytać po kryjomu
Kto pierwszy szedł przed siebie?
Kto pierwszy cel wyznaczył ?
Kto pierwszy z nas rozpoznał ?
Kto wrogów? Kto przyjaciół
Kto pierwszy sławę wszelką i włości swe miał za nic?
A kto nie umiał zasnąć nim nie wymyslił granic ?
Kto pierwszy był fakirem?
Kto pierwszy astrologiem?
Kto pierwszy został królem?
A kto chciał zostać bogiem?
Kto z gwiazdozbioru Vega patrząc za ziemię zgadnie
Kto pierwszy był człowiekiem?
Kto bedzie nim ostatni?
Stając zapatrzeni w obłoki i niebo
Zapatrzeni w tańcu, zapatrzeni w siebie
Wciąż niepewni siebie, siebie niewiadomi
Pytać wciąż będziemy, pytać po kryjomu
Marek Grechuta - Korowód.