"przyjmij ją święta panienko"
już wariuję, w sumie prawie "po ścianach w pokoju rysuje"
ten u góry albo ci z góry nieźle mi życie wymyślili : (jeśli wogóle ktoś tam jest. is anybody out there?!)
dzieciństwo moje = jedna wielka tęsknota,której nie zaznały dziewczynki w moim wieku.
jak i przez kolejne lata doświadczałam o wiele więcej niż dziewczynki w moim wieku.
i teraz też doświadczam czegoś, co w XXI wieku nie uchodzi za całkiem normalne i prawidłowe.
moja babcia w moim wieku była już mężatką i nikt się temu nie dziwił ( nie,nie jestem mężatką,luz)
moja babcia dobrze zdawała sobie sprawę, jaki jest główny cel kobiety. (nie,nie mam dziecka, nie jestem w ciąży)
i to było piękne! dziś słyszę od dziewczyny,której imienia (jak zwykle) nie pamiętam, bo moja podświadomość zapewne specjalnie wymazała z pamięci tę informację, że wolałaby nigdy nie mieć możliwości, "nie być jebniętą zaszczytem posiadania dzieci".
bo wszystko byłoby łatwiejsze i byłoby więcej funu.
okropnie smutne, nie zrozumiem tego nigdy, bo jestem alienką, kosmitką, odludem.
rzadko znajduję sprzymierzeńców w tej sprawie.
tak na prawdę nie mam sprzymierzeńców w tej sprawie.
bycie mną18letnią do prostych nie należy, tymbardziej,że tyle presji na mnie ciąży.
a najgorsza to ta moja..autopresja. ten motorek,który odczuwam z każdym dniem mijających wakacji.
to zawieszenie,które,do cholery,powinno mnie cieszyć rozpieprza mnie od środka,że aż zaczęłam pisać bloga.
coś trzeba zrobić z tymi palcami, myślami, samotnymi nocami..ambitnie, nie ma co!