- Szkoła - mówią, wykrzywiając twarze tak, by przypominały raczej obraz powstańców z Warszawy niż marszałka Józefa 24 lata wcześniej. "Został tydzień!" - wołają, by chwilę później ukryć twarz w dłoniach i pogrążyć się w rozpaczy niczym jednoosobowa nieoficjalna fundacja grasująca pod blokiem i skurpulatnie zbierająca środki finansowe na odpowiednie substancje, gdy butelka magicznego płynu spadnie i z trzaskiem rozwali się o chodnikową płytę pamiętającą twarze tak wielu babć prowadzących swe wnuczęta do przedszkól, szkół i na place zabaw. "Szkoła" - wołają i nerwowo zaciskają palce na górnych częściach garderoby, czym sprawiają, że ich domowe żelazka coraz częściej czują, iż ich praca jest niedoceniana. "Szkoła" - po prostu płaczą niczym Cristiano Ronaldo po tym, jak jego wielka i dumna Portugalia znowu odpada, a on znowu nic nie strzelił i jeszcze mu się puder rozmazał.
A u mnie? A u mnie cisza i żaden wiatr nie wieje, żadna powódź nie zalewa, żadnych morderstw nie widzę. Ot, wrzesień - jak co roku - przyjdzie i jak zwykle nadejdzie czas wyraźnego artykułowania 'cześć' na korytarzach do osób, których twarze są obojętne jak wyniki Multilotka dla plemion w Sudanie. Ot, jak co roku przyjdzie pora wysłuchiwania tysiąca godzin rzeczy potrzebnych jak para zapasowych slipów w kieszeni jeansów. Ot, jak co roku - przypomną się twarze tych, których tak dawno się nie widziało i tych, których chciałoby się nie widzieć dłużej. Ot, jak co roku - słońce będzie atakowało swym urokliwym naparzeniem w twarz akurat wtedy, gdy sytuacja będzie wymagała poświęceń, a desz soczyście zmoczy boisko w czasach największej tęsknoty za pogonią za piłką. Ot, jak co roku - zacznie się dziesięć miesięcy narzekania. Już niedługo rozpocznie się to, na co tak lubię narzekać. I co tak lubię mimo narzekania i znacznej przewagi ilościowej wad niż zalet (porównałbym to do wojny Rosji z Luksemburgiem, ale nie chcę być posądzony o rusofobię).
Już nie mogę się doczekać! (-: