Pastwiskowa Ruda z dzisiaj i ten jej wyraz pyszczka: 'ej, co tu robisz? daj mi w spokoju jeść!' . xD
Mecz z Anglią Polacy ładnie zagrali, nie ma co narzekać. :) Jedna z moich koleżanke była tam na stadionie, widziała to na żywo, a w marcu wybiera się na mecz z Ukrainą. Ja sama też mam takie plany, a co wyjdzie to zobaczymy.
W szkole miałam przez cały tydzień luz. Konkursy z niemca już sprawdzone, ale w piątek nie było naszej nuczycielki, więc nie wiem jak mi poszło. Ale nauczyciel angielskiego który uczy grupę, w której jest moja przyjaciółka, mówił że podobno ktoś z drugich klas przeszedł dalej, możliwe że to ja. Fajnie by było, ale nic jeszcze nie jest pewne. No i wczoraj pisałam konkurs z angielskiego, był całkiem łatwy. :D
Ten tydzień w szkole nie będzie taki zły, tylko w czwartek masakra - mamy 3 kartkówki pod rząd - z biologii, chemii i fizyki, omg. -,-
Wczoraj koło 10 pojechałam do stajni. Ruda stała sobie na padoku, zabrałam ją do stajni, a potem wsiadłam na hali. Pracowałyśmy na drągach ułożonych w różnych kombinacjach w stępie i kłusie. W galopie chciała oszukiwać, ale dawałam co jakiś czas mocne łydy i jakoś ją ruszyłam. Znowu pracowałyśmy nad przestawianiem zadu i przodu, cofałyśmy między drągami i normalnie. Dzisiaj kiedy ją zatrzymywałam, stała grzeczniej niż ostatnio. Hmm, powoli są jakieś efekty. :)
Po jeździe koninka poszła na pastwisko i pomogłam Natalii zaprowadzić tam resztę koni. KIedy skończyłyśmy, poszłam na pastwisko poszukać koni, oczywiście stały w najdalszym rogu. :P Pobyłam z nimi, wygłaskałam je i zrobiłam tyle zdjęć, że teraz będę Was nimi zamęczać. xD
No i ten teges, w piątek byłam w SKJ.
Istna masakra, w tym 5 koni na hali i dziewczyna niepilnująca kompletnie Camelot'a. Nie ogarniam też trenerki. Ta, która jeździła na Camel'u (nie wiem, może miała 9-10 lat), ciągle miała jakieś pytania. Ja musiałam akurat wziąć Abdullah'a i pracowałam z nim na cavaletti, a on bał się przez nie przechodzić, w końcu jakoś to z nim przewalczyłam. No i wtedy ta jeżdżąca na Camelocie zapytała, dlaczego Abdul nie chce przechodzić przez drągi i skakać. A M. odpowiedziała jej, że po prostu się boi, tylko kiedy miał dobrych jeźdzźców, to skakał. Tyle że to nieprawda, o czym ja bardzo dobrze wiem. Koń parę lat temu, już dawno miał wypadek, przez co jest zrażony do skakania. Nie wiem czemu miało służyć kłamstwo trenerki. Ale to jej sprawa.
No i podjęłam ważną decyzję. Piątkowa jazda w klubie była tam ostatnią, odchodzę.
Nie jestem w stanie znieść atmosfery tego miejsca, to kombinat, gdzie liczy się głównie kasa i to, żeby jak najwięcej osób uczyło się jeździć. A dobro konia? Ee tam, gdzie. Co ich to obchodzi.
Kiedy powiedziałąm Natalii, jak to wszystko się odbywa, to była załamana. Bo przecież te konie mniej więcej od listopada do marca świata nie widzą. Stoją przy sztucznym świetle w boksach, chodzą na hali, a na powietrzu są tyle, co pracownicy prowadzą je na karuzelę i z powrotem. A latem? Niby wychodzą na padoki, ale każdy koń stoi oddzielnie na małym skrawku miejsca, nie mają pastwiska, nie mogą pobiegać. Maskara. :c
I bardzo się cieszę że odeszłam. Teraz będę u Rudzej dwa razy w tygodniu, w piątki i soboty. Będę mogła poświęcić jej więcej czasu, na czym mi zależy. Gadałam już z Natalią i mówi że jasne, nie ma żadnego problemu. :D
Nie mogłam patrzeć już na tych ludzi, to miejsce, na cały SKJ. I to cholerne faworyzowanie określonych osób, bitch please. Po prostu żałosne. ;)
Ehh, ostatnio mało Was odwiedzam, ale nie daję rady z blogiem. Ajć, trzeba nadrobić.
Trzymajcie się. ;*