dokładnie za trzy dni miną trzecie 'urodziny' mojego fotobloga.
pamiętam, jak go zakładałam, pamiętam z jakiego powodu, pamiętam pierwszą kolorystykę, pamiętam pierwsze zdjęcia i wpisy, pamiętam moje głupie pomysły, pamiętam, że zdjęcie z numerem 69 to zajebiście sexowna fota trzech karpi świątecznych pływających sobie w misce. pamiętam osoby, zdarzenia, emocje...
od początku uwielbiam małą czcionkę verdana i stonowane kolory. z kolei wcześniej lubiłam urozmaicać i udziwniać kompozycję i ogólny wygląd tekstu, ale teraz zwyczajnie mi się nie chce. używałam też emotikon, lecz nigdy tych paskudnych żółtych znaczków, które widnieją u dołu edytora. nie znoszę ich. teraz emotikony uważam po prostu za niepotrzebne. kiedyś dziwiło mnie to, jak można pisać bez nich i mimo tego świetnie nacechować tekst emocjami. za to właśnie lubię blogi popierwsze i podrugie. jednak z czasem pisanie bez dwukropka połączonego z nawiasem okazało się bardzo proste. wystarczyło... dojrzeć do tego.
aktualne statystyki wskazują, że blog ten liczy sobie obecnie średnio 10 odwiedzin dziennie. to zaskakująco dużo, jak na ostatnią częstotliwość wstawiania przeze mnie wpisów oraz fakt, iż poprzedni był w lutym. nie mam pojęcia, dlaczego tak się dzieje.
jak widać, okres świetności tego bloga minął już bezpowrotnie, jako że przeniosłam się z pisaniem na inny, 'niefotograficzny'. ale tego porzucać nie zamierzam. za dużo tutaj historii, wspomnień i sentymentów. a ja jestem sentymentalna. no i obiecałam przecież, że będę tu wracać.