zbieg okoliczności, czy przeznaczenie?
pomieszają się ich światy.
jak heroina z cukrem.
a ja wyzdrowiałam.
moja dusza we mnie krzyczała, rozpaczała i buntowała się intensywnie ponad trzy tygodnie, przez co ledwo uniknęłam depresji.
chociaż cała ta choroba trwała przeraźliwie długo, jak na mnie. ostatecznie moja świadomość zaakceptowała to, co powinna w trakcie powolnego i bolesnego procesu przyswajania. wyrzuciła to, co jest niepotrzebne i brutalnie wepchnęła tam tabliczki z nowymi napisami.
strzępki staroci jednak pozostały. zawsze zostają. i pewien smutek, że to nie tak miało być.
ale i tak się cieszę, że nie muszę już niczego udawać.
mam tylko nadzieję, że z tych malutkich fragmentów nie narodzi się coś jeszcze silniejszego i że powódź nie zniszczy ponownie odbudowanej z trudem tamy.