saturator rządzi. dawno nie wyszłam tak późno z jakiejkolwiek imprezy. it łoz ołsom.
tick tick tick tick on the watch
and life's too short for me to stop
oh baby,
your time is running out!
już mi lepiej. już się przyzwyczaiłam. już się pozbierałam.
jeśli ma się tylko jedno wyjście, to pozornie nic prostszego.
ale nie nie, bullshit.
to najtrudniejsze z jakim przyszło mi się zmierzyć w podobnej sytuacji. ale przynajmniej - najpewniejsze.
mała terapia szokowa wykrzesała we mnie trochę siły i mam nadzieję, że uda mi się wydostać z tego błędnego koła.
wygrzebałam niedawno kilka miłych wspomnień z jednej z szuflad mojej głowy. zgromadziłam je tam bardzo starannie, żeby móc wrócić do nich w każdej chwili. są szczęśliwe, ale jest w nich ziarnko smutku. mimo to, bardzo lubię do nich wracać.
czas mija tak szybko.
tęsknię za mnóstwem ludzi.
płaczę nad grobem swojej nadziei
te łzy są ceną za naiwność i głupotę
a zaraz idę na jakiś durny mecz siatkówki, żeby bardzo entuzjastycznie kibicować warszawie. yo!