coś i nic
Kolejny piątek wieczorem
ponownie w pobliżu soboty
próbuję stanąć na nogi
Prywatna grawitacja
jak sznurkiem przywiązana
przyciąga i oddala mnie
Wyciągam do niej ręce
chcę bliżej i więcej
wciąż za daleko by mieć
Gdybym jeszcze umiał się śmiać
To bym chciał umrzeć tu ze śmiechu i to nie raz
Nawet chciałbym uciec stąd
Tylko dokąd, dokąd tu uciekać?
Traktuj ludzi na równo to nie gówno,
Chcesz zrobić komuś chujstwo,
a później przyjść z wódką?
Budujemy zamki z piasku,
Jutro ich nie będzie,
odcinamy wspólne gałęzie.