Dobry wieczór:)
Uspokoiłam się, jest mi dobrze, dziś, już nawet potrafiłam po prostu poleżeć, bez przeświadczenia, że nie można tak polegiwać. Było mi dobrze:) Jest mi dobrze:)Nareszcie:)
Choć...odkrywam w sobie coraz więcej demonów, z którymi nie potrafię sobie poradzić. Najgorsze jest, że one we mnie po prostu tkwią, nie wychodzą, nie ujawniają się, są. W mojej głowie. Zaczęłam o nich głośno mówić, ale jeszcze nie pomogło. Teraz są nie tylko moje...
Miałam miły weekend, długi, bo do poniedziałku. Były sztampowe walentynki, które spędziliśmy w bardzo oklepany sposób;) Ale co tam, te maliny na gorąco, mmmm;)A potem a2, takie nowe, zadymione, koncertowe, znajome buzie:) Och i okazało się, że chyba muszę się przywyczaić do...nowej konstelacji. Wspólne walentynki już były, więc damy radę, prawda?;P
Były też sanki i śnieżki i zjeżdżanie na tyłku i ciasto z truskawkami było:) Jakoś zaczynam się identyfikować z C.:D Tylko ta Nelcia, która zjada śnieg garściami...;)
A zdjęcie może takie jakieś nieuśmiechnięte i szare, ale z lodowiska:) Tam to się działo:) I zakochałam się (tak wiem, zmieniam obiekty zainteresowań jak rękawiczki) w pewnym młodym łyżwiarzu, który sięgał mi do pasa, a robił takie rzeczy na tych łyżwach, że mi przy barierce kręciło się w głowie...To chyba instynkt na "M"...:)
Zaczynam radzić sobie z przeszłością. Ze wszystkim. Ze sobą:) Trochę.
Słucham chill out'u, rozpływam się, kołyszę, nigdy więcej komercyjnych stacji! Tam muzyka indyjska...nic nie musisz...tylko oddychaj...:)
Na moim spresonalizowanym iGoogle już kwiaty zakwitły:)Czekam;*
Anusiakowi gratulujemy sukcesu!
A Kasi po prostu dziękuję:*