Tak więc jak pewnie niektórzy z Was już wiedzą byłam na tygodniowym obozie JNBT :)
Dużo się tam działo i złych i dobrych rzeczy.
Poznałam tak naprawdę mojego konia, który nie był wcale takim aniołkiem.
Lekcja z brzozą i trochę pracy na dually halterze przypomniało mu jak powinien się zachowywać.
Na koniec uzyskałam jego szacunek, zaufanie, a ja zaczęłam dominować :)
Zmiany w nim i przede wszystkim we mnie można dostrzec gołym okiem, dużo się zmieniło.
Kupujemy teraz nowe wędzidło i kontynuujemy dalszą pracę :)
Ale przede wszystkim będziemy bawić się z ziemii.
Siwek fajtłapa na końcu obozu potknął się o kawałek deski, przez który chciałam przejść i całym swoim masywnym cielskiem runął na glebę XD
Ja na początku w panice czy koniu nic nie jest, a później razem z Panem Andrzejem położyliśmy go jedną ręką na boku i leżał z nami jak zdechlak :3
(zdj później, to jest chwilkę po wywrotce)
Tak się w końcu rozleniwił, że odechciało mu się wstawać i najpierw trochę posiedział XD
Bardzo dziękuję wszystkim obozowiczon i ekipie JNBT za wspomnienia do końca życia :)
To rzadkość, że tak się tu rozpsiuję, ale chciałam ciut opowiedzieć XD
A teraz znowu u siebie i kontynuujemy pracę z Siwkiem. <3
Narkaa