Jestem sama jak ten liść... Zmęczona życiem i jego wiecznymi problemami, bo to nie są byle jakie problemy:
"aaa rzucił mnie chłopak będę płakać i się zaraz powieszę". To są problemy z tymi, którzy byli lub w dalszym ciągu pilnują naszych zachować i wmawiają nam ile warte jest życie. Niby poświęcają czas, a w duchu mają dosyć.
Niech podniesie na mnie rękę,
a zapomni co to jest kochać.
Niech jeszcze raz coś powie,
a ból sprawię większy niż strata
kogoś bliskiego.
Niech przypomni sobie co to jest
rodzina, a nie zapamięta kim dla
niej byłam.
Chętnie bym się uśmiechnęła do lustra
by chociaż nie zapomnieć jak on wygląda
CHYBA MAM PROBLEM ZE SOBĄ