Monotonne brzęczenie aparatu tlenowego ucichło kilkanaście minut po piątej nad ranem osiemnastego czerwca tego roku.
Wstałyśmy wyrwane ze snu przez Babcię.
Kiedy podnosiłam się z łóżka, ciepłe promienie niedawno wzeszłego słońca ozłociły mi twarz, ptaki zaczynały się budzić. Zawsze lubiłeś je obserwować, pokazywałeś mi który to wróbel, a który zięba, rzucałeś im kawałki chleba ukradkiem przemycane z kolacji, którą troskliwie przygotowywała Babcia.
Tak. Kolejny niesamowity cud, jaki obserwowałam prawie ćwierć wieku, wasza wielka miłość.
Objawiała się w najmniejszym geście, wiem, nie okazywałeś jej jakoś bardzo wylewnie, nawet czasami wasze potyczki mnie martwiły, jednak wiem, że nie mogliście bez siebie żyć. Doświadczone uczucie, miłość naszych babć i dziadków - rzadko się teraz coś takiego zdarza.
Spędziłam w tym małym mieszkaniu kawał życia.
Widziałam, już pod 'koniec', jak tracisz się w oczach, wymykasz się nam z rąk zkażdym dniem.
Przestałeś mówić, chodzić.
I ten okropny ból. Ból serca. Widzieć w Twoich oczach desperacką chęć porozumienia się z nami i nasze nieudolne próby zrozumienia Ciebie. Miałeś świadomość, że odchodzisz. Wiem, wiem. To powinno być ulgą, że jesteś już wolny, że jesteś Tam. Nie cierpisz. Ale ja jeszcze nie potrafię o tym tak myśleć. Egoistycznie, wiem. Nic na to nie poradzę, może i jestem egoistką, ale chyba każdy trochę jest.
Poźniej, kiedy pogotowie wszystko ogłosiło, kiedy mama zapytała czy złożę Ci ręce, żeby nie opadały na boki..kiedy chwyciłam Twoje spracowane, troskliwe, zimne już dłonie, które kiedyś mnie przytulały, podnosiły, robiły mi najlepszą na świecie herbatę z toną cytryny i cukru.. kiedy je złożyłam i przyjechali Cię zabrać - poczułam, że coś we mnie pękło. Nie ma Cię. Fizycznie, zwyczajnie Cię nie ma. Byłam w domu jeszcze przez kilka dni. Przebywając tam miałam cały czas wrażenie, że wyjdziesz zaraz z łazienki, albo że jesteś na balkonie, że zaraz wrócisz.
Ale zrobiło się tak cicho. Ta cisza jest dowodem na pustkę po Tobie. Setki wspomnień. Jak siedziałeś na fotelu i huśtałeś mnie na nodze, albo jak chowałam Ci kapcie pod tapczan, a Ty udawałeś, że nie wiesz, gdzie są. I jak robiłeś mysz z pieluchy. Albo ciche dźwięki Trójki w wigilijny wieczór i gwar rozmów i zapachy ryby, którą przygotowywałeś najlepiej na świecie. I Twoje pełne wiary we mnie smsy. I aromat porannej kawy. "Fakty i mity" i dyskusje o kościele. I oglądanie skoków, piłki i boksu.
monotonne brzęczenie aparatu tlenowego ucichło kilkanaście minut po piątej nad ranem osiemnastego czerwca tego roku. Wtedy poczułeś się lepiej, zostawiając tu między innymi mnie, z całym moim pokręconym życiem.
I kto teraz będzie tak we mnie wierzył? I zrobi mi herbatę z toną cytryny i cukru?
I do kogo zadzwonię z pytaniem jak tam?
Nawet jak zadzwonię to kogokolwiek, to przecież nie usłyszę już Twojego
"tam nie wiem, ale tu isto ganc dobrze."
Wierzę, że jakbym zapytała jak się masz tam w Niebie odpowiedziałbyś mi tak samo.
Komentowanie zdjęcia zostało wyłączone
przez użytkownika owcazgrobowca.
Inni zdjęcia: :) damianmafia:) szarooka9325... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24dziewczyna ze Świerzawy elmarDłuuugi weekend bluebird11... maxima24