Pamiętam, że okres: październik 2011 - wrzesień 2012 przechodziłam w szpilach i koturnach, inne buty to tylko obuwie robocze w pracy i kapcie w domu. Adidasy miałam, owszem, ale wyciągane były tylko 3 razy w tyg na siłowni. Wszyscy się dziwili jak po 8 godzinch pracy mam jeszcze siłe wskoczyć w 13 cm szpile. A ja je po prostu kochałam, szpilki dodawały mi pewności siebie, tak było dopóki nie przytyłam i szpilki okazały się koszmarem, szczególnie zimą. Poruszanie w nich.. DRAMAT!! Także, nie mogę się doczekać spadku kilogramów, nie mogę się doczekać aż moja skręcona kostka po upadku ze schodów dojdzie do siebie i znów "urosne" o te kilkanaście centymetrów i będę czuła się wspaniale :-)