" So ya thought ya might like to go to the show
To feel the warm thrill of confusion
That space cadet glow..."
Tydzień dobiegł już końca a ja wciąż nie potrafię się otrząsnąć.
Tak naprawdę dalej stoję na palcach w tłumie, starając się między głowami i ramionami dojrzeć byłego lidera Pink Floyd i czując jak ktoś stojący za mną wyciąga w góre ręce z aparatem.
Gdyby nie jedna osoba nie słuchałabym zapewne Floydów i nawet nie rozważała możliwości wyjazdu na ten koncert. Nie byłoby biletów, dojazdu, zorganizowanego czasu. Nie wiedziałabym kto to jest Roger Waters, nie wydawałby mi się on aż tak wielkim artystą. Uciekłaby mi również radość ze współspełniania czyjegoś marzenia jednocześnie wypełniając własne. Właśnie ta osoba robiła powyższe zdjęcie - klik. :)