Miałam nie dodawać, ale jak zaraz nie odejdę od botaniki to wszystko mnie się pomiesza, a tego bym bardzo nie chciała.
Sesją zawiewa już coraz bardziej, a zaliczenia ćwiczeń nie dają zapomnieć o tym, że 28 stycznia mamy pierwszy egzamin, w dodatku z fizyki, z profesorem, który nie czyta prac, kiedy pismo mu się nie podoba. Potem już "tylko" chemia, morfologia roślin i co najgorsze - matematyka, z której mam nadzieję, uda mi się uniknąć egzaminu.
Nie wiem zbytnio co ze sobą zrobić, więc pójdę się uczyć.