Po co? Wszystko jest kamiennym szlakiem przetartych schematów. To już było. Widziałem to w małych kinach w kolorze czarno-białym. Nie wierzę w powroty. Na inne formy jest za wcześnie. Czuję się w końcu choć trochę Panem samego siebie. Śpię. Taki sen to jednak może sporo dla człowieka znaczyć mimo wszystko (mimo wszystko, wszystko ok). Znalazłem światło. Bez melodramatu i rozdzierania się wskroś. Przykro mi, ale to nie jest warte by czynić upadek. Spokój jest wart zbyt wiele. Powrotów nie ma...lecz coś pozostaje. Wydrzyjmy to.
Śpij
Chciałem Ci pomóc wyrwać się z bieli
Otumanienia i śpiewów anielich
Zgarnąć jak kurz banał koszmaru
Nie miałem szansy, dziś nie mam zamiaru
Karmazynowe burzą się wody
Brakuje wymiarów, by móc się skryć
Niebo przygniata, nie znasz metody
Żeby stąd uciec, więc lepiej śnić
Spadają słońca w niszczących falach
Jasność na wylot sny Ci przepala
Przez dziury w głowach znów wpada chemia
A mimo wszystko powrotów nie ma
Czaszki rozmiażdżą krzyki najczystsze
Wdpecze nas w glebę apokalipsa
Ze świeżych grobów wylewa się ziemia
A mimo wszystko powrotów nie ma
Choć z niepokoju pękają oczy
Topnieją świty w popielnej mgle
Choć każdy nerw strachem dziś broczy
Powrotów nie ma, jest tylko sen
Oczywiście przesadzam. Jak zawsze przesadzam. To wszystko to jedna wielka przesada. Wracajmy proszę do obojętności, normalności.
Such a lovely color for You.