Hej. Utknąłem w wielkim mieście z betonu i szyn tramwajowych.
"Widzę, że otrzymałeś zaproszenie, które Ci wysłałem! Cieszę się. Tak bardzo pragnąłem, żebyś tu był. Widzisz, nie ma znaczenia czy mnie złapiesz i odeślesz znów do wariatów. Postradano zmysły. Udowodniłem, że mam rację. Pokazałem, że nie ma różnicy pomiędzy mną, a całą resztą. Wystarczy jeden zły DZIEŃ, by zamienić najnormalniejszego człowieka na ziemi w szaleńca. Tylko tyle dzieli mnie i resztę świata. JEDEN ZŁY DZIEŃ. Miałeś kiedyś zły dzień. Miałeś. Widzę przecież. Miałeś zły dzień i wszystko się zmieniło. Inaczej czemu byś tak wyglądał. Miałeś zły dzień i zwariowałeś jak każdy przed Tobą...Tylko, że Ty... Ty nie chcesz się do tego przyznać. Musisz ciągle udawać, że życie ma znaczenie, że jest jakiś sens w tej ciągłej szamotaninie. Boże, rzygać mi się chce przez Ciebie. Znaczy się, co... no co jest z Tobą nie tak? Co Cię uczyniło takim jakim jesteś Jakiś oprych zerżnął i zarżnął Ci dziewczynę? Jakiś gnój pociął Ci brata na kawałeczki? Pewnie coś takiego...coś takiego...coś takiego przydarzyło się mi. Ja...ja nie pamiętam dokładnie co to było. Czasami pamiętam to w pewien sposób. Czasem w inny. Jeśli już mam mieć przeszłość, niech chociaż będzie różnorodna. Ale chodzi mi o to...chodzi mi o to...oszalałem. Gdy zobaczyłem jakim czarnym, okropnym żartem jest świat totalnie ześwirowałem! Przyznaję się! Czemu Ty nie potrafisz?! To znaczy, przecież nie jesteś głupi! Musisz przejrzeć na oczy! Czy wiesz ile razy stawaliśmy w obliczu trzeciej wojny światowej z powodu stada głupich gęsi wychwyconych przez radary? Czy wiesz co wywołało ostatnią wojnę? Kłótnia o to ile słupów telegraficznych Niemcy są winni aliantom! Słupów telegraficznych!! To wszystko żart. Wszystko cokolwiek ktoś cenił lub o co walczył... to wszystko monstrualna, szalona farsa. Dlaczego nie widzisz jakie to zabawne? Dlaczego się nie śmiejesz?!"
"Kłamca"
Ogromne i niezbadane pałają do mnie żądzą
Przebijające się przez noc wilcze przestrzenie
Nie muszą szeptać drzew głosami co krążą
Kuszą mnie przez to samym swym istnieniem
Wiją się wokół gorzko, niezrozumiale
Jak instynktowne kochanki dłonie
I ciemność się wokół staje karnawałem
Któremu przewodzi błazen w koronie
Skowyty księżycowe bestialsko piękne
Dzikie niespaczone artykułowaniem
Jaśnieją ku mnie niczym słowa tęskne
Granicy między niewiedzą a poznaniem
Może mi zajrzy w okruch mej duszy
Selena odległa na dłoni wyciągniecie
Nim noc a się jak popiół skruszy
Zaszczyci mnie dotykiem tuż przed zagaśnięciem
Zakleszczył się koniec z początkiem zasklepił
Zachwiał się horyzont i upadły gwiazdy
Nie próbowałem w ciszy firmamentu lepić
Ani cząstki mnie z mirażami prawdy
Bo teraz skłamać o wszystkim mogę
Pod niemą protekcją kruczej chwili
Każde moje słowo budzi miłość, trwogę
Będąc demiurgiem nie wiem jak się mylić