photoblog.pl
Załóż konto
Dodano: 24 WRZEŚNIA 2010

Komentarze

~molloy ..Pierwsze, co mi się jawi, kiedy otwieram oczy, jest dla mnie całkiem jasne i w pełni to rozumiem, jeśli nie jest za trudne. Po czym w źrenicach i w głowie zaczyna siąpić deszczyk, jakby z sitka konewki. To niezwykle istotne. Pojąłem więc od razu, że oto mam przed sobą pasterza i jego psa, a mówiąc ściślej, nade mną, ponieważ nie zeszli z drogi. Poznałem też łatwo beczenie, nerwowe beczenie owiec nie pilnowanych przez psa. Ponieważ w takiej chwili również sens słów jest dla mnie najmniej przezroczysty, spytałem spokojnie i pewnie: Dokąd je pan prowadzi, na łąkę czy do rzeźni? Najwyraźniej straciłem orientację w kierunkach, choć niby co kierunek ma z tą kwestią wspólnego? Przecież jeżeli nawet zmierzał w kierunku miasta, cóż stało na przeszkodzie, ażeby je ominął lub przeszedł przez nie i wyszedł przez któreś z innych wyjść ku innym, świeżym pastwiskom; a jeżeli z kolei oddalał się od niego, to też nic nie znaczyło, bo rzeźnie nie tylko są w miastach, są wszędzie, również na wsi, rzeźnia jest tam, gdzie jest rzeźnik, a ten ma prawo zarzynać według uznania i potrzeb. Lecz on, nie zrozumiawszy zadanego pytania lub nie chcąc odpowiedzieć, nie odpowiedział mi, tylko odszedł bez słowa, znaczy, nie mówiąc nic do mnie, ponieważ do psa mówił, ten zaś go słuchał uważnie z nastawionymi uszami. Ukląkłem... nie, co ja mówię, wstałem i spoglądałem za tą małą procesją, która się oddalała.”

Samuel BECKETT, „Molloy”
26/09/2010 19:37:08
~molloy „(...) Wymyślić bowiem kogoś, jakieś miejsce i... niewiele brakowało, a bym powiedział „czas”, lecz nie chcę nikogo obrazić, a potem już tego nie użyć, to byłoby... no właśnie, nie wiem, jak to powiedzieć. Nie chcieć powiedzieć czegoś, nie wiedzieć, co chce się powiedzieć, nie móc powiedzieć czegoś, co chyba chce się powiedzieć, mówiąc bez przerwy lub prawie, oto co nieustannie trzeba mieć na uwadze, nawet w gorączce twórczej. Ta noc nie była jak tamta, wiedziałbym, gdyby była. Bo kiedy myślę o niej, tej nocy nad kanałem, to niczego nie widzę, czy ściślej, nie widzę nocy, jest tylko Molloy, w rowie, i absolutna cisza, a w czerni pod powiekami rozświetlające się plamy, płonące i gasnące, to głodne, to nasycone, jak ogień, którym płoną nieczystości i święci. Powiedziałem: ta noc, lecz może było ich więcej. To kłamstwo, zdradziecka myśl. Widzę natomiast ranek, jakiś, niewczesny już ranek: budzę się z płytkiej drzemki, w którą jak zwykle zapadłem, znów słyszę, jak świat rozbrzmiewa, i widzę nad sobą pasterza, który mi się przygląda. I dyszącego psa obok, który też na mnie patrzy, choć już nie tak wytrwale, jak czyni to jego pan, bo coraz to się odwraca, by wgryźć się zajadle w sierść, gdzie pewnie kąsały go pchły. Brał mnie za czarną owcę, co weszła między jeżyny, i czekał, aż jego pan każe mnie stamtąd wygonić? Nie sądzę. Nie czuć mnie owcą; bardzo bym sobie życzył cuchnąć jak owca lub kozioł..
26/09/2010 19:36:33

Informacje o ourdiabolikalrapture


Inni zdjęcia: Bellusia pati991Torcik pati991;) pati991Z sis pati991Z Klusią pati991Na Komunii u Maćka pati991Z Klusią I Komunia Święta Maćka pati991Torcik pati991Na poprawinach u Zosi pati991Ja pati991