kap, kap, kap...
ten dźwięk, dźwięk rozcinanej skóry, jest najcudowniejszym dźwiękiem, jaki dane mi było słyszeć.
umieram. wiem to. wszystko wraca z podwójną siłą.
boję się, że zanim dojdę do psychiatry, rzucę się pod koła rozpędzonego samochodu.
nie lubię dni, bo przypominają mi, że noce też mają swój koniec. tak, jak wszystko.
jestem przytłoczona nadmiarem informacji i oczekiwań wobec mnie.
jednocześnie dają mi do zrozumienia, że nie dam rady i jestem nikim.
zasznurować usta, wbić gwoździe w serce, a i tak nie poczuję, ponieważ nie czuję już nic.
leki zaczynają działać. jestem senna. powinnam kończyć.