[b]24.12.2006 22:30[/b]
Była maleńka, zawsze czysta. Zawsze gdy siedziała każda jej część ciała musiała być idealnie posadzona.
Umierała pare minut, tyle ile mogła wytrzymać bez tlenu, bez wody. Rak. Odwodnienie. Nie widziała już nic, oczami nie mrugała od paru dni. Nie piła wody, nie umiała połknąc jej. Była przytomna tylko na chwile, w której wołała kogoś, na chwile przed największym bólem. Nie chciałą być sama. Wiedziała kiedy ma umrzeć. Nawet dzwony było słychać po jej śmierci.
Była moim malutki kotkiem. Ciocią.