-Heeej, jest tu kto?- szepnęłam.- Kici kici? Cip cip cip?
Wydawało mi się, że usłyszałam jakieś poruszenie. Poświeciłam w tamtą stronę.
-Hej, pokaż się...
Za zdezelowaną kanapą znalazłam psa. Byłam przeszczęśliwa, dopóki nie zauważyłam, że leży przygnieciony gruzem i nie oddycha.
-Och, biedny piesek.- o mało się nie popłakałam, kiedy tuż obok znalazłam jeszcze trzy martwe szczenięta.- Nie no serio? Halo? Jest tu jeszcze jakiś mały? Rusz się, nic ci nie zrobię, pomogę ci, błagam!
Gruz się poruszył i coś zaskomlało.
-Dzięki ci Boże!- wzniosłam oczy do nieba, a potem zaczęłam szukać pieska. Małe brązowe coś zaczęło na mój widok machać ogonkiem. Podniosłam szczeniaka ostrożnie jedną ręką i przytuliłam do siebie.- Już wszystko okej.- wyszeptałam. Piesek drżał w mojej dłoni.
Starałam się iść szybko, ale miałam lekkie trudności z odnalezieniem drogi powrotnej po ciemku. Radość Gregora była nie do opisania.
-Myślałem, że tylko tak mówisz. Gdzieś ty znalazła to biedactwo?- przytulił do siebie pieska i podsunął mu pod nos kawałek ciasteczka. Małe bezzębne stworzenie zaczęło je lizać, ale było bardzo szczęśliwe.
-Moje słowa, to nie są tylko słowa.
-Zobaczysz, trafisz za to do nieba.
-Nie wydaje mi się.- odparłam z przekąsem.- Zna pan jakiś hotelik, albo coś w tym stylu? Mam trochę kasy, a przydałoby się gdzieś pójść spać.
-A, tak, jasne. Pracuję tam jako stróż, w zamian za to pozwalają mi tam czasami spać za darmo w zimowe noce.
-Świetnie.
Gregor kluczył uliczkami z pieskiem na ręku, prowadząc mnie znowu bliżej centrum. W końcu stanęliśmy pod pensjonatem, mieszczącym się w jednej z wyższych kamienic. Była całkiem zadbana, ładnie pomalowana i nigdzie nie odpadał tynk ani farba. Weszliśmy do ciasnego korytarza, który prowadził do niewielkiego pomieszczenia z dużą ladą i kluczami. Siedziała tam puszysta kobieta o bardzo uprzejmym wyrazie twarzy.
-Gregor! Znalazłeś pieska!- klasnęła w dłonie ucieszona.
-Znalazła go dla mnie Iv.- wskazał na mnie palcem.- Chciałaby tu przenocować. Ma pieniądze.
-Och, świetnie! Spokojnie, kochanie, u mnie nie jest drogo. Chodź, pokażę ci pokój, zapłacisz jutro rano. No, chyba, że masz zamiar zwiać.
-Już uciekłam z domu, na razie mi wystarczy.- uśmiechnęłam się i poszłam za nią po schodach.
Pokój był jasny i nieduży. Stało tam ładnie pościelone łóżko, wąska wysoka szafa, stolik i dwa fotele. Była również mała łazienka, której się tam nie spodziewałam, zważając na rozmiar pomieszczeń tutaj. Podziękowałam i mimo wszystko zapłaciłam od razu. Ściągnęłam trampki i usiadłam na fotelu, podkulając nogi pod siebie. Wyjęłam mój prowiant i dużą koszulę, która mi służyła za piżamę. Z ulgą naciągnęłam na siebie wilgotny materiał i rozpuściłam włosy. Po zjedzeniu, nazwijmy to, kolacji, umyłam zęby i rzuciłam się na łóżko.
Pachniało tak bosko świeżo wypraną pościelą. Ten zapach zawsze przywodził mi na myśl jego łóżko. Zawsze ładnie zasłane. I takie miękkie. Przesiadywałam na nim godzinami. Ale nigdy w nim nie spałam. No cóż, już się nie przekonam. Zagrzebałam się cała pod kołdrę i zasnęłam.