photoblog.pl
Załóż konto
Dodano: 15 CZERWCA 2015

Osobisty Anioł Stróż 1

Plecak uderzył w suchą ziemię z głuchym odgłosem. Usiadłam na parapecie i ostrożnie zwiesiłam nogi w ciemność. Chłodny wiatr owiał mi twarz i wpadł do pokoju przez otwarte na oścież okno. Niech to szlag, nic nie widać. Niby wiedziałam, że nie mam do ziemi daleko, był to zaledwie wysoki parter, ale nie czułam się komfortowo, nie widząc gruntu. W końcu jednak zeskoczyłam i z westchnieniem ulgi zaczęłam szukać plecaka obok siebie. Zarzuciłam go na ramię i po raz kolejny przeanalizowałam w myślach jego zawartość.  Kasa, trochę żarcia, jakieś picie i gacie na przebranie, mały koc, dokumenty zostawiłam, po co mi one. Potem ruszyłam powoli w stronę bladych świateł ulicy.  

Uśmiechnęłam się, zadowolona, że wreszcie uciekłam z tego domu wariatów. Matka haruje za troje, kiedy ojciec się obija i chleje wódę z kolegami. Nie dziwię się, że mój starszy brat też stąd uciekł. Ale on chociaż dotrwał do pełnoletniości. Nienawidzę tego miejsca. Dwa ciasne pokoje przesiąknięte dymem papierosowym i  niewypranymi dresami. Mimowolnie wzdrygnęłam się na wspomnienie tego domu. 

Może miałam lekkie wyrzuty sumienia, że ukradłam rodzinne oszczędności.  Wyzbyłam się ich jednak myślą, że od teraz nie mam rodziny. 

Nie wiem, co dalej ze sobą zrobię. Do cholery, mam tylko siedemnaście lat. Może znajdę jakąś robotę, przecież wszystko jest możliwe.

Jednak na razie jestem tylko ja, noc i pusta ulica. Skierowałam się w stronę wyjazdu z miasta, przecież nie mogłam tu zostać. Gdzieś musi być jakieś inne miasto, inni ludzie i w ogóle poradzę sobie! Czemu mam sobie nie poradzić, skoro i tak ciągle to robię?

Szłam cicho, moje stare zużyte trampki nie wydawały w zasadzie żadnego odgłosu w starciu z asfaltem, za to były zajebiście wygodne, w życiu bym się ich nie pozbyła. Dopóki da się w nich chodzić to chodzę. Weszłam na teren jakiejś małej wsi. Za wszystkimi oknami panowała ciemność. Mało kto nie śpi o drugiej w nocy. Rozpierało mnie uczucie wolności. Od czasu do czasu obracałam się wokół własnej osi, albo podśpiewywałam jakąś piosenkę. W końcu nawet wieś się skończyła i teraz szłam poboczem autostrady, a po obydwu stronach było tylko szczere pole.

Postanowiłam sobie na chwilkę usiąść i ponapawać się niewyraźnymi zarysami krzaczków. Pośród tej ciszy nagle usłyszałam odległy szum, a potem na horyzoncie pojawiły się światła samochodu. Patrzyłam na niego z zaciekawieniem, jak przejechał obok mnie z dużą prędkością. A potem zahamował z piskiem opon i z pojazdu wysiadła jakaś postać i bezczelnie zaświeciła mi latarką w oczy.

-A jednak mi się nie przywidziało. Dziewczyno, co ty tu robisz o tej porze?- spytał mnie męski głos. Nie czułam się dobrze, jak nie widziałam rozmówcy.

-Siedzę sobie.- odparłam, wzruszając ramionami.

-Dlaczego? 

-Chciałam się ponapawać. A tak poza tym mam zamiar dojść do jakiegoś miasta może.

-Podwieźć cię?- zapytał po chwili zastanowienia.

-Nie dziękuję.

- Chyba nie zdajesz sobie sprawy, że do następnego miasta jest w chuj daleko.- parsknęłam śmiechem, słysząc z jego ust przekleństwo.- Chodź. Nie jestem jakimś pedofilem ani psychopatą.

-A skąd ja mogę to wiedzieć?

-No dawaj. Czy masz zamiar iść kilka dni?

-Czemu nie?- ale jednak wstałam i otrzepałam dżinsy.- Dobra, koleś, niech ci będzie, ale ostrzegam, umiem się bronić.- facet się roześmiał i poszedł spowrotem do swojego auta. Może uznacie mnie za strasznie głupią i naiwną, ale w zasadzie to co mi szkodzi. Najwyżej mnie zabije albo zgwałci, naprawdę jest mi wszystko jedno. W aucie było ciepło, a w radiu leciała cicho jakaś muzyka. 

Koleś miał może ze dwadzieścia parę lat, był mojego wzrostu i był krótko ostrzyżony. Odpalił silnik i ruszył w drogę.

- Jestem Malcolm.- przedstawił się.

-Iv.- odpowiedziałam.

- No więc, co tu robisz, w środku nocy i całkiem sama?

-Zwiałam z domu.- pokiwał ze zrozumieniem głową.

-No i wszystko jasne. Ile tak właściwie masz lat?

-Siedemnaście. Mogę zapalić?

-Jasne.

Wyciągnęłam z plecaka białego skręta. Chyba nie tego się spodziewał.

-Nie palę papierosów. Są cholernie niedobre. To marycha, może być?- skinął głową. Podpaliłam to zapalniczką i zaciągnęłam się. Dym o przyjemnym zapachu rozlał mi się po płucach.- Chcesz?- spytałam.

-Nie, prowadzę. Jest ci wszystko jedno, do jakiego miasta cię zawiozę? Mogę cię odstawić w najbliższym, ale sam jadę daleko, jakieś dzień drogi nawet samochodem.

-Spoko, zabierz mnie ze sobą.- odparłam i znowu się zaciągnęłam.

-Właściwie co to za imię- Iv?

-Yvette. Spodobało się pielęgniarce, która asystowała przy porodzie. Rodzice kompletnie olali sprawę mojego imienia. Nie to co George. Georga sobie wybrali.

-Kto to George?

-Mój starszy brat. Też zwiał. Nie ma z nim już kontaktu, zresztą nie dziwię się.

-Ty uciekłaś z domu, a ja do niego wracam. Nie było mnie dwa miesiące. Delegacja. 

-Musisz mieć fajny dom, skoro do niego tęsknisz. 

-Na pewno lepszy niż twój.

-W sumie, to nie był aż taki zły. Po prostu miałam go dosyć.

-A co będzie teraz?

-Nie wiem, na razie się tym nie przejmuję.

Zapadła cisza. Wpatrywałam się w monotonną szarość drogi i usiłowałam nie poparzyć sobie palców resztką marychy. Przyszłość stanęła przede mną otworem, jakby nie było już żadnych ograniczeń.  Noc powoli się kończyła, na wschodzie niebo zaczęło szarzeć, a potem różowieć, aż w końcu wyłoniło się słońce, rażąc po oczach jasnym światłem.

-Nareszcie stacja.- przerwał milczenie Malcolm.- Zatrzymamy się tu.

Powitał nas zaspany chłopak, może trochę starszy ode mnie. Z nonszalancką pozą zaczął napełniać bak. Ja poszłam skorzystać z toalety. Odświeżyłam się trochę, ochlapując twarz wodą i przetarłam oczy. Mogłabym się przespać. Związałam postrzępione blond włosy w kucyk  i wyszłam, szarpiąc za klamkę, która początkowo nie chciała odpuścić. Oparłam się o maskę samochodu i zapaliłam kolejnego skręta. Chłopak patrzył na mnie dziwnie zza szyby w drzwiach sklepu.

-Gotowa?- Malcolm stanął przede mną, zasłaniając słońce, przed którym mrużyłam oczy. W odpowiedzi tylko wypuściłam dym z ust w jego stronę. -Skąd masz tyle tego?

-Ukradłam mojemu byłemu.- odparłam, wzruszając ramionami.

-Widzę, że z ciebie niezłe ziółko. 

-Dobra, możemy jechać dalej.- wsiedliśmy znowu do samochodu i ponownie wyjechaliśmy na autostradę. Po jakiejś godzinie zaczęły nas mijać nieliczne samochody, a po dwóch przybyło ich nawet na pasie w naszą stronę.- No a ty?- zagadnęłam.

-Co ja?

-Masz dziewczynę? Jakieś uzależnienia? Mroczną tajemnicę?

-Nie mam dziewczyny ani żadnej mrocznej tajemnicy... no może oprócz tego, że jestem strasznym kobieciarzem.- wyszczerzył zęby w szerokim uśmiechu. 

-Ach tak... - ziewnęłam przeciągle.

-Może się położysz z tyłu?- zaproponował. Rozpięłam pas i niezdarnie przelazłam na tył. Znalazłam tam jego bluzę, więc zwinęłam ją i położyłam sobie pod głową.

Komentarze

annna97 ciekawie sie robi ;D
15/06/2015 19:43:05
esmeraldaa97 zajebiste jak zawsze!! czekam z niecierpliwością
15/06/2015 15:36:20
Zarejestruj się teraz, aby skomentować wpis użytkownika oszukanaprzezludzi.

Informacje o oszukanaprzezludzi


Inni zdjęcia: 127. atanaja patkigdja patkigdNiech Miłość Zawsze Zwycięża!!! mnilchasja patkigdja patkigdKlasztor Kamedułów bluebird11Ul schodowa felgebelZnak ogrodowy felgebelNapisy na scianie felgebel