Susan
-No powiedz coś.- powiedział po chwili, wpatrując się w moje oczy. Milczałam. Nie mogłam nawet pojąć, jak bardzo ten Luke, którego widzę pasuje do tego, którego znam. Dla mnie był najprzystojniejszym facetem na świecie- czarne włosy z grzywką opadającą na czoło, brązowe oczy, niepewny uśmiech...
-Nie tak sobie mnie wyobrażałaś, prawda?- spytał zrezygnowany.
-Nie wyobrażałam sobie, że będziesz pasował tak idealnie.- powiedziałam w końcu, uśmiechając się jak głupia. Usiłowałam wychwycić wzrokiem każdy najmniejszy szczegół. Odwzajemnił mój uśmiech, oddychając z ulgą.
-Kobieto, doprowadzasz mnie do szaleństwa.
-I o to chodzi, nie?- zarzuciłam mu ręce na szyję, automatycznie ściągając go w dół. - Pamiętasz co mi obiecałeś?
-Pamiętam. Ale to teraz?- zapytał trochę zaskoczony, a z dołu nagle dało się słyszeć muzykę.
-Nikt nas nie usłyszy.- wyszeptałam prosto do jego ucha.
-Nie musisz mnie namawiać. Twoja kiecka robi to za ciebie.
-Właśnie dlatego ją założyłam.
Pochylił się jeszcze i pocałował mnie. Serce jak zwykle fiknęło mi koziołka, kiedy jego wargi dotknęły moich. Całował łapczywie, o wiele bardziej namiętnie niż wcześniej, aż moje uda bezwiednie się zacisnęły od napływającego pożądania. Nie przerywając pocałunku podszedł do drzwi i przekręcił klucz. Zaczęłam niecierpliwie rozpinać guziki jego koszuli. Nawet nie poczułam, kiedy rozsunął zamek mojej sukienki, która opadła mi z ramion. Pozwoliłam jej spaść na podłogę, gdzie dołączyła do niej koszula. Luke pchnął mnie lekko na łóżko, a ja stopą zatrzymałam go na odległość mojej nogi.
-Poczekaj. Muszę się na ciebie napatrzeć.- powiedziałam.
Spełnił moją prośbę, przy okazji rozbierając się do końca. Napawałam się widokiem jego szczupłego nagiego ciała. Bezwstydnie wręcz pożerałam go wzrokiem. W końcu jednak zdjął ze swojego torsu moją stopę , którą wciąż tam trzymałam, i zawisł nade mną. Przełknęłam głośno ślinę, wpatrując się w jego oczy. Jak mogłam w ogóle wątpić w to, że jego wygląd będzie mi przeszkadzał. Nie miało to żadnego znaczenia... chociaż było miłym dodatkiem. Bardzo miłym. Rytmiczne basy wprawiały łóżko w lekkie drżenie, a moje ciało przyprawiały o dreszcze. Dotykał mnie delikatnie, prawie niewyczuwalnie, a ja i tak odchodziłam od zmyslów, wijąc się w każdą możliwą stronę.
-Czy ty naprawdę musisz się tak wiercić?- spytał z wargami przy mojej szyi, a ja w odpowiedzi tylko jęknęłam.
Przycisnął mnie swoim ciałem do materaca, aż czułam dokładnie każdą jego część. Wypełnił mnie powoli sobą, a ja przylgnęłam do niego jeszcze ciaśniej, dwa ciała poruszające się w jednym rytmie. Każdy jego ruch, każdy jego dotyk odbierał mi oddech, chwytałam haustami cenne powietrze, często spijając je prosto z jego ust. Umysł juz nie działał, pozostała jedynie ta intymność, ja i on, nasze zmysły, wdechy, wydechy, każde uderzenie serca jakby w pierwotnym rytmie. I nagle świat eksplodował wokół mnie i opadliśmy bezwładnie koło siebie.
Moje ciało pozbawione jego ciepła ogarnęły dreszcze. Luke odetchnął głęboko.
-Lepiej chodżmy na dół.- powiedział po chwili, wstając. Jego tyłek był najciekawszym elementem w całym pokoju. Rzucił mi spojrzenie zza ramienia. Uśmiechnęłam się szeroko.
-Przecież i tak wszyscy wiedzą, co robiliśmy.- powoli zaczęłam się ubierać. On na szczęście też.
-Tak, pewnie tak. Chodź, poprawię ci włosy.- podeszłam do niego i wlepiłam wzrok w jego oczy. Obserwowałam go, kiedy uważnie układał każdy kosmyk moich włosów, żeby nawet nie sprawiały wrażenia ruszonych. Jego włosy były w trochę innym nieładzie niż wcześniej, ale nie rzucało się to w oczy. Pomógł mi zapiąć sukienkę i dokończył ubieranie siebie. Wyszłam chwilę przed nim, żeby wślizgnąć się niepostrzeżenie do salonu.
Patty złapała mnie za rękę i pociagnęła w kąt.
-I jak?- zapytała, a ja mogę przysiąc, że od razu zrobiłam się czerwona.
-Ale co?
-No jesteś zadowolona?
-Z czego?
-Jezu, no z niego. Z jego wyglądu. Tak się obawiałaś.- potrząsnęła mną lekko.
-A, to... tak. Zdecydowanie.
-A myślałaś, że co? Co wyście tam robili na górze?- zeszła do szeptu. Przygryzłam usta, żeby się za bardzo nie uśmiechać.- Czy wy tam...- powiwałam nieznacznie głową, zanim dokończyła pytanie. Nagle wybuchła głośnym śmiechem i wszyscy spojrzeli się na nas.
-Cicho, idiotko!- syknęłam, szturchając ją łokciem w bok.
-Tak myślałam. To dlatego masz malinkę na szyi.
-Co?!- wytrzeszczyłam na nią oczy przerażona. Przecież jakby to zobaczyli moi bracia...
-Żartowałam.- uspokoiła mnie szybko, widząc moją minę.
-Chcesz coś do picia?- usłyszałam ciche pytanie za mną. Odwróciłam się szybko.
-Nie zrobiłeś mi żadnej malinki prawda?- wyszeptałam.
-Nie, nie jestem samobójcą. Twoi bracia pewnie by mnie roznieśli na kawałki jakby to zobaczyli.- odetchnęłam z ulgą.
-Widzę, że myślisz o tym samym co ja. I tak, chce mi się pić. Bardzo.- Luke uśmiechnął się szeroko i odszedł na chwilę, żeby przynieść picie.
-Jaki zadowolony!-stwierdziła Patty.-Teraz to mi narobiłaś ochoty.
-I co za problem?- wzruszyłam ramionami.- Twoja sukienka jest wystarczająco krótka, żeby wyciągnąć Hugh na górę.
-No co ty!- walnęła mnie mało delikatnie w ramię.- Za krótko się znamy.
-Oj bo ty od razu myślisz o seksie, a przecież tego wcale nie trzeba... poczekaj.
Podeszłam szybko do blondyna, zanim zdołałaby mnie zatrzymać. Hugh odwrócił się zdziwiony, kiedy go złapałam za ramię.
-Mogę mieć do ciebie małe pytanko?- zaczęłam słodko. Kiwnął głową i pochylił się, kiedy kiwnęłam na niego palcem.
-Co tam?
-Jak bardzo podoba ci się Patty?- Hugh poczerwieniał nieznacznie.
-Bardzo.
-To może byś tak... no nie wiem... zabrał ją w jakieś odsobnione miejsce na chwilę?
-Słucham?- wytrzeszczył na mnie oczy.
-O Jezu, wy to od razu tylko o jednym! Nie chciałbyś z nią tak chwilę pobyć sam na sam?
Popatrzył na mnie na chwilę w milczeniu, po czym wręczył mi swoje piwo. Podszedł do Patty, która (widziałam to po spojrzeniu) pewnie chciała mnie teraz rozszarpać na kawałeczki. Pogroziła mi palcem jeszcze, zanim zdążyli wyjść z pokoju. W tym czasie Luke przyniósł mi picie.
Luke
-Co to było?- spytałem, podążając wzrokiem za kumplem.
-Wysłałam ich na chwilowe odprężenie.- odparła Susan i odstawiła piwo Hugh na stolik. Oparłem się jedną ręką o ścianę obok jej głowy.
-Rozumiem.- nachyliłem się do niej nieznacznie. Łyknęła swojej coli, ciągle patrząc mi w oczy.- Wreszcie na mnie patrzysz.
-O tak, muszę przyznać, że dzisiaj miałam na co popatrzeć.- wymamrotała do kubka, a ja poczułem, że robię się czerwony. Opanuj się, idioto. Westchnęła. Trwaliśmy tak przez chwilę, aż w końcu powiedziała:
- Wiesz co? Wydaje mi się, że się trochę w tobie zakochałam.
-Naprawdę? Bo mi się wydaje, że ja w tobie trochę też.
Uśmiechnąłem się jak idiota... miłość serio ogłupia.