Susan
-No dobrze, chwila prawdy. Po krwiaku nie ma śladu, zaraz zdejmiemy ci okulary i przetestujemy wzrok. Mogła zostać mała wada, ale wydaje mi się, że będzie wszystko dobrze.
Siedziałam na leżance w gabinecie lekarskim spięta do granic możliwości. Już zdejmowałam okulary na krótką chwilę i wciąż widziałam poprawę. Już się nie mogłam doczekać, aż zobaczę bez przeszkód mamę, tatę, Gabee, Jasona, Patty, Beth i...Luke'a oczywiście. Zwłaszcza jego.
Lekarz zdjął ze mnie ciemne szkła i moim oczom ukazała się pucołowata, przyjemna twarz mężczyzny po pięćdziesiątce.
-Widzę pana.- wypaliłam od razu, prawie piszcząc z radości.
-Wyraźniej niż ostatnio?
-Zdecydowanie.
-No dobrze, to przeczytaj cyferki, które będę podświetlał.
-2, 7,9, 5, 3, 6, 0, 4...
-Dobrze, wystarczy. Wygląda na to, że wrócił ci sokoli wzrok. W takim razie to tyle z mojej strony. Do niezobaczenia.- zaczął składać swoje rzeczy, a ja rzucając przelotne do widzenia, niemal wyfrunęłam z gabinetu prosto w objęcia Patty.
-Widzę cię, pryszczata mordo!- wykrzyknęłam, ściągając na nas uwagę całej poczekalni. Patty uścisnęła mnie mocno. Jej czerwone włosy wydawały się bardziej czerwone niż zwykle. Napawałam się intensywną czernią jej wydekoltowanej obcisłej kiecki.- Ale żeś się wystroiła! Już zapomniałam, jaka laska z ciebie.
-No chodź. Pobędziesz sobie trochę z rodziną, a potem lecimy na imprezę.- pociągnęła mnie za rękę na zewnątrz.
-No to wszystko jasne. Hugh będzie miał na co patrzeć.
Twarz Patty nagle zrobiła się czerwona prawie jak jej włosy.
-Tak myślisz?
- Uu, zabujałaś się...- gwizdnęłam przeciągle. Rzadko miałam okazję patrzeć na zawstydzoną przyjaciółkę. Napawałam się widokiem ulic, samochodów, budynków, innych ludzi, nieba, chodnika, drzew, trawy, psów i w ogóle wszystkiego.
-Co się tak szczerzysz?
-Bo jest tak pięknie! Wszystko widzę! I ani mi się waż śmiać ze mnie.- pogroziłam palcem. Na widok mojego własnego domu serce podeszło mi do gardła. Już myślałam, że nigdy go nie zobaczę. Weszłyśmy cicho, żeby nikt nas nie usłyszał. Zajrzałam powoli do salonu.
-O, ślepota wróciła.- Gabe jedynie rzucił mi przelotne spojrzenie. No tak, specjalnie im nie mówiłam.
-Dzięki za gorące przywitanie, głąbie.- burknęłam.
-Zawsze do usług.- wymamrotał znad czytanej gazety. Tak wspaniale się pochylił nad stołem, nie mogłam się powstrzymać, żeby... wzięłam rozbieg i wskoczyłam mu na plecy.
-Nie cieszysz się głupku? Mogę cię zobaczyć!- Gabe stęknął przesadnie i okręcił mnie parę razy, po czym się wyprostował. Szybko zeskoczyłam na ziemię.
-Nareszcie!- przytulił mnie tak mocno, że przez chwilę nie mogłam oddychać.- Jason!
No i jak zawołał Jasona to wszyscy przybiegli. Ściskaniom i śmiechom nie było końca. Tak bardzo cieszyłam się, że widzę ich roześmiane twarze. Mamę, tatę i tych dwóch głąbów. Wydawali mi się jeszcze przystojniejsi niż wcześniej. Może to przez opaleniznę?
-No dobra, rodzinko.- przerwała nam Patty.- Widzę, że już się nacieszyliście Susan, a teraz ja ją porywam i wrócimy rano, także ten... do jutra!- i zanim ktokolwiek zdążył zaprotestować, pociągnęła mnie do wyjścia.
-Mogłaś nam dać trochę czasu, jeszcze nie jest tak późno.- jęknęłam.
-Żartujesz? Masz wreszcie zobaczyć Luke'a i nie chcesz się zrobić na bóstwo? No powiedz, kiedy ostatnio goliłaś nogi?
Mój uśmiech od razu zgasł. Wielkie nieba!
-Wieki temu!- wypaliłam.- Lepiej się pośpieszmy.