Luke
Siedzieliśmy sobie na ławce przy placu zabaw, a Robbie biegał po piaskownicy pełen energii. Starałem się dopilnować, żeby za bardzo się nie nadwyrężał i uważał na szwy po operacji.
-Może zostaw na razie drabinki w spokoju?- krzyknąłem do niego z ławki.
-Dobra!- wrócił do dłubania w piasku. Sam dobrze wiedział, że jeszcze nie może robić wszystkiego.
-Niezła z ciebie niańka, Luke.- Susan zachichotała, poprawiając ciemne okulary na nosie. Zaczynała widzieć jak osoba z dużą wadą wzroku. Coraz bardziej denerwowałem się dniem, kiedy będzie mogła mnie zobaczyć całkiem wyraźnie.
-Nie śmiej się. Trzeba go jeszcze pilnować, żeby szwy nie puściły.
-Wiem, wiem. Na szczęście sam wie, że nie wszystko mu wolno. Za dwa dni mam badanie. Podobno już będzie wszystko w normie.
-Już za dwa dni?
-Widzę już lepiej, niż myślisz. Ale te okulary skutecznie zasłaniają cały świat.
Nie odpowiedziałem nic, tylko śledziłem wzrokiem Robbiego. Nie przypuszczałem, że tak szybko... A jeśli jej się nie spodobam? Jeśli z jakiegoś powodu mój wygląd nie będzie jej pasował do całej reszty?
Jezu, zaczynam popadać w jakąś paranoję.